Ciężki, poważny, zagmatwany, gęsty, pełen grozy, a przede wszystkim po dziesięciokroć mroczny. To chyba pierwszy film o, nomen-omen, super-bohaterze w tak gęstym klimacie. Bardziej przypomina kryminał Siedem, niż film o herosie.
Warstwa fabularna to majstersztyk. Odkrywający po kolei puzzle chorej układanki psychopaty.
Muzyka w filmie wywołuje prawdziwe ciarki.
Dalej nie widzę Pattinsona jako Bruce Wayne'a, ale wizerunek Batmana, który stworzył jako cichego mściciela dorównuje temu od Bale'a.
Świat kina potrzebował takiego Batmana. Takiego filmu o super-bohaterze. Przy nowym Batmanie latający w rajtuzach Spider-Man od Marvela to film dla widzów w wieku (i mentalności) szkolnym. Batman to zupełnie inna liga celująca bezkonkurencyjnie w rynek thrillerów i kryminałów dla poważnego widza szukającego mrocznego dreszczowca.
Nie wyobrażam sobie aby w kontynuacji Mitchell Junior nie zagrał Robina u boku Batmana.
Tylko pytanie kto miałby zostać głównym złoczyńcą?
Osobiście zamiast kolejnego Jokera wolałbym zobaczyć psychopatyczną postać Victora Zsasza, trudną postać Husha czy nawet Clayface'a.
Już nie mogę się doczekać kontynuacji.