O ile sam Batman jest stosunkowo udany, gdyż wreszcie choć trochę widać pracę detektywa, kojarzenie faktów i wiązanie ich ze sobą. Sceny walki też są zrobione poprawnie a dewizą choreografa wyraźnie była prostota i skuteczność. Jedyny minus to zignorowanie tej cichej strony Batmana, który zawsze był trochę takim ninja.
Ciekawy też jest sam Riddler, mimo że kunszt aktora można docenić dopiero na samym końcu.
No cóż, to wszystko co mogę powiedzieć dobrego o filmie. Fabuła, początkowo spójna i logiczna, rozjeżdża się po godzinie, pokazując coraz więcej niedociągnięć. Kadry są poprawne, ale nie wzbudzają zachwytu. No i Patison w roli głównej. Po trailerach miałem wrażenie, że może nie będzie źle. Jest fatalnie. Z jego gry aktorskiej w pamięć wpada jego cielęce spojrzenie, które było tak częste, że zdawało się zajmować połowę filmu.
Najgorszym jednak grzechem są dłużyzny. Większość filmu jest kręcona jako slow motion, tak więc zwykłe otwarcie drzwi potrafi trwać ze 20 sekund, a dojście do nich znacznie dłużej. Slow motion objęło również wspomniane "cielęce spojrzenie" Patisona, co sprawiało, że dłużyzny stały się torturą. Także muzyczny motyw "Something in the way" został tu puszczony kilka razy wolniej, co sprawia, że w scenach w których nie jest puszczany w całości, brzmi jak marsz pogrzebowy. Po półtorej godzinie seansu, zacząłem odczuwać znużenie i ledwo, naprawdę ledwo, dociągnąłem do końca.
Podsumuję: Batman jako postać - powyżej przeciętnej. Bruce Wayne - na samym dnie, postacie drugoplanowe - bez charakteru, źle napisane, źle zagrane - jedyne wyjątki to Oswald oraz Riddler. Film -długi, nudny i męczący.