jako Batman moim zdaniem super, ale jako Bruce Wayne trochę zawalił
(scena przy łóżku Alfreda - serio nie wiedziałam kiedy on czuł nienawiść, a kiedy to się zmieniło w uczucie
strachu przed utratą jedynego przyjaciela...kiepsko to wyszło moim zdaniem ).
Plus za Nirvanę w soundtracku, a Zoe Kravitz nie była aż tak zła jak myślałam że będzie (może trochę za mało drapieżna
i szalona jak na kotkę).
Komisarz Gordon bardzo na plus - lubię tego aktora i moim zdaniem się sprawdził.
Trochę łatwo było rozgryźć kto jest latającym szczurem (pingwiny nie latają, sokoły tak), ale mimo to
dobrze się bawiłam. Zobaczymy jak chętnie będę wracać do tego filmu w przyszłości i czy zrobią dobre kolejne części.
(Trylogia Nolana już mi się trochę przejadła i jeśli bym miała porównywać to jednak wolę Batmana Roberta niż
Christiana....chociaż do części z Keatonem mam ogromny sentyment, ale to było w zupełnie innym stylu więc nie ma
co porównywać).
I na koniec: Brakowało mi jednak tego "I'm Batman" ;)