Thriller, który miał szansę dostarczyć intensywnych emocji i trzymającej w napięciu opowieści o przetrwaniu. Niestety, zamiast tego dostajemy przewidywalny, powierzchowny i momentami wręcz męczący seans, który ani nie wciąga, ani nie porusza.
Fabuła filmu opiera się na klasycznym motywie walki o życie w odizolowanym miejscu, ale scenariusz wydaje się być poskładany z klisz i tanich chwytów znanych z dziesiątek lepszych produkcji. Zwroty akcji są albo zbyt łatwe do przewidzenia, albo tak absurdalne, że trudno je traktować poważnie. Postacie są jednowymiarowe, a ich motywacje pozostają niejasne lub nielogiczne, co skutecznie odbiera filmowi resztki wiarygodności.
Aktorsko również nie jest najlepiej. Główna rola, choć powinna być emocjonalnym i fizycznym wyzwaniem, została zagrana bez przekonania. Brakuje napięcia, autentyzmu i jakiejkolwiek chemii między bohaterami. Dialogi często brzmią sztucznie, a reakcje postaci są tak drewniane, że trudno uwierzyć w ich strach, ból czy desperację.
Pod względem realizacyjnym „Pobity na śmierć” również nie zachwyca. Choć można dostrzec pewne próby stworzenia ponurej, dusznej atmosfery, to zdjęcia są nijakie, a montaż nieudolny, tempo filmu raz przeraźliwie zwalnia, by zaraz potem przyspieszyć w sposób chaotyczny i dezorientujący. Muzyka nie potrafi zbudować napięcia, a momenty, które miały być kulminacyjne, przechodzą bez większego echa.
To film, który zawodzi niemal na każdym poziomie. Zamiast emocjonującego thrillera dostajemy płaski, przewidywalny i źle zrealizowany obraz, który bardziej irytuje niż angażuje. Ocena 3/10 to i tak łaskawe podsumowanie, głównie za sam pomysł, który miał potencjał, ale został fatalnie zmarnowany.