Bo ciężko mi ocenić ten film. Czy coś co nie niesie za sobą dogłębniejszego przekazu możemy nazwać sztuką? Film jest ciężki w odbiorze, ciężki w oglądaniu, nie ma co mówić tu o przeciąganiu akcji czy innych zabiegach bo w tym przypadku wszystko zdaje się być stworzone z premedytacją. Faktycznie wygląda to trochę jak "sztuka dla sztuki", chęć stworzenia czegoś innego, co będzie przykuwać uwagę nie zaskakującą fabułą ale ekscentryczną, formą przekazu. Mnie osobiście przeraził przez co i zachęcił. Biorąc pod uwagę formę z pewnością zasługuje to na miano sztuki. Begotten nie jest zbyt wymowny ale może sęk w tym aby doszukać się w tym własnej interpretacji. Czuję się jak snob próbując wydusić coś z czegoś co dla wielu ludzi może być tylko "strasznym czarno-białym obrazkiem" :D
Za Przybyszewskim; “Sztuka tendencyjna, sztuka pouczająca, sztuka-rozrywka, sztuka-patriotyzm, sztuka mająca jakiś cel moralny lub społeczny przestaje być sztuką, a staje się biblia pauperum dla ludzi, którzy nie umieją myśleć lub są zbyt mało wykształceni, by móc przeczytać odnośne podręczniki - a dla takich ludzi potrzebni są nauczyciele wędrowni, a nie sztuka.”
Niektórzy mawiają, że nawet należy. ;)
@MyWinterStorm nie spodziewałam się, że znajdę kiedykolwiek coś mądrego na filmwebie, ale zaciekawił mnie ten cytat i chwała ci za niego, bo sięgnęłam do źródła i się zachwyciłam
ale to trochę off top, filmu jeszcze nie widziałam, ale czuję się zachęcona ;)