Pełno tutaj sprzeczności, czy ten film posiada jakąś symbolikę. Jednak ma
1. Bóg popełnia samobójstwo 2. Powstaje jakaś inna bogini, Matka Ziemia 3. Rodzi ona
"człowieka" lub istotę podobną do tego 4. Są oni czczeni przez inne istoty 5. Gdy oni
odchodzą, ściągają gniew obu postaci.
Nic nie widzicie? Żadnej zasady,nic?
Nie napisałbyś dwóch pierwszych punktów bez zobaczenia napisów końcowych ;)
Sceny o których piszesz dzieją się na początku ponad godzinnego filmu. Jak już napisałem w innym poście, pierwsze 15 minut jeszcze może być, dzieje się coś konstruktywnego, ale później to już całkowita degrengolada.
Gdybym już miał wyciągnąć z "Begotten" jakiekolwiek przesłanie, to całość odczytałem jako wariację na temat początku świata, być może początku życia na Ziemi, a sztampowe i praktycznie jedyne zdanie filmu: "Życie jest mięsem na kości które ulega konwulsjom" (czy jakoś tak :p) odebrałbym jako pesymistyczną wizję ludzkiego życia, sprowadzenie jego istoty do nic nie wartej marności.