Marcin Borchardt zrobił to, co w pewnym sensie prosiło się o zrobienie. Setki godzin materiałów wideo i audio nagranych przez Zdzisława Beksińskiego i przekazanych w testamencie muzeum, musiało wreszcie przemienić się w film dokumentalny. Borchardt nie miał szczęścia, ponieważ, chociaż prace nad "Ostatnią rodziną" i "Beksińskimi" trwały równolegle, to świetny film fabularny ujrzał światło dzienne jako pierwszy. Niezależnie od tego, zobaczyć rodzinę Beksińskich saute, jest doświadczeniem szalenie ciekawym.
a recenzja tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=L8eHrj-RQH8
Dziewczyno czy ty siebie słyszysz? "Ciepły wizerunek Tomka w ostatniej rodzinie". Szkoda na wasze wynurzenia czasu.