6,3 541  ocen
6,3 10 1 541
6,2 4 krytyków
Bellflower
powrót do forum filmu Bellflower

To się nazywa kino autorskie. Evan Glodell nie tylko napisał, wyreżyserował czy zagrał główną rolę w "Bellflower". On ten film praktycznie własnoręcznie skonstruował. Jest z niego taki sam majsterkowicz, jak z bohatera filmu, ale już nawet pomińmy te wypasione wózki czy miotacz płomieni: najbardziej imponująca jest sporządzona przez niego kamera, Coatwolf Model II.

http://images.fastcompany.com/upload/Bellflower_Stills_5.jpg

Piękna, nieprawdaż? Budżet filmu (17 tys. dolarów) nie wystarczyłby nawet na zwykłe SI-2K, dlatego Glodell męczył Silicon Imagining, aż mu takie cacko dali, a następne znacznie podrasował, tworząc coś w stylu przenośnej kamery wielkoformatowej Nie znam się na tym na tyle, by choć po części oddać skalę osiągnięcia, ale też nie o to chodzi - najważniejsze, że "Bellflower" jest przepięknym filmem.

Porównać go łatwo do popularnego "Drive", bo to też film o facecie, który ma w żyłach benzynę. Film jest oczywiście bardziej realistyczny i "przyziemny", ale z czasem staje się równie straszny, co dzieło Windinga Refna. Bohater konstruuje swoje plujące ogniem auto, by mieć czym szpanować w razie nastania postapokalipsy, ale jak się okazuje, koniec świata czasami nadchodzi w mniej efektownej formie.

Efektowności na pewno nie można odmówić każdemu ujęciu kręconego przez trzy lata filmu. I znów podobieństwo do "Drive", tym razem po stronie negatywów - czasami ma się wrażenie, że autor był tak zajęty swoimi tilt-shiftami i płaszczyzną obrazu, iż treść filmu stała się nieco drugorzędna. Jeśli przy okazji swojego drugiego filmu Glodell pomajsterkuje nad scenariuszem równie długo, co nad technikaliami, możemy być świadkami wielkiego wydarzenia.

ocenił(a) film na 6
ogqozo

Moim zdaniem Glodell świetnie się w tym klimacie odnalazł i widać, że to mu pasuje. Najważniejsze, że jest to właśnie kino w pełni autorskie. Co prawda teraz reżyser może sobie pozwolić na dużo i nikt się nie przyczepi, ale myślę, że po tak dobrym filmie jakim okazał się "Bellflower", Glodell dość szybko otrzyma propozycję nakręcenia filmu za znacznie większe pieniądze. No i wtedy się właśnie okaże, czy facet da sobie wejść na głowę i zacznie kręcić według hollywoodzkich schematów, słuchając się producentów jak wyroczni, czy jednak dalej będzie się trzymał swojego planu i kręcił wszystko według swojego uznania. Mam nadzieję, że nie okaże się on kolejnym twórcą, którego talent zagubi się gdzieś pośród hollywoodzkich zasad. Oby się rozwijał, tego mu życzę, bo naprawdę pozytywnie mnie zaskoczył.
A co do samego filmu to jest naprawdę dobry, ale jednak wydaje mi się, że końcówka nieco przesadzona i twórca dał się ponieść fantazji, przerysowując odrobinę swoich bohaterów. Jednak większa część filmu to po prostu istna perełka.
Pozdrawiam

ogqozo

Wowo.Dzieki za garsc informacji.dopiero co czytalem na temat tego filmu.zamierzam go obejrzec w najblizszym czasie:)