Nigdy nie byłam fanką westernów, ale Eastwood to zmienił. Co prawda, "Bez przebaczenia"
to western specyficzny - z jednej strony występują w nim odwieczne atrybuty kowbojskiego
życia, z drugiej zaś film zawiera w sobie pewną głębię - i co najważniejsze, nie sięga po
patos, by tę "warstwowość" odsłonić widzowi. Ponadto, choć obraz nawiązuje do lat już
minionych, odczuwam delikatny powiew świeżości, nowoczesności, choćby w momentach
humorystycznych.
Cieszę się, że mogę oglądać tak wspaniałe filmy za życia ich reżysera. Clint - żyj nam 200
lat!