Ruscy terroryści na usługach CIA zabili mi żonę i dziecko, to w takim razie urzadzę masakrę rodem z GTA na dachu z rosyjskimi oddziałami anty-terrorystycznymi. Oni mogą ginąć, ich rodziny są nieważne, bo to ruscy... Nasz ziomo urządza GTA na dachu, musimy spierniczać, nie mogą nas zobaczyć, inaczej będzie wojna. O to przejedźmy czerwonym busem na pełnej petardzie przez środek placu pełnego rosyjskiej policji, będąc w pełnym wyposażeniu uzbrojeni po zęby. Oglądało mi się przyjemnie, do tego momentu. Nie ma to jak zrobić film o niewinnym żołnierzu, co mu zabili rodzinę więc on sprowadzi śmierć do dziesiątek niewinnych rodzin, aby na końcu zabić głównego złola, po czym zapominając o tej tragedii, co go spotkała, z uśmiechem sobie odejść z fałszywą tożsamością.
Ale na początku filmu chciał przyłożyć innemu żołnierzowi, chyba przełożonemu, że wystrzelali kilku rosyjskich najemników przetrzymujących amerykańskiego zakładnika. Mordowanie kilku rosyjskich, niebezpiecznych najemników - złe, mordowanie rosyjskich, niewinnych policjantów w ilości hurtowej - spoko. Miał odwrócić uwagę, by jego koledzy uciekli, więc liczyłem że postrzela trochę z dachu, narobi rabanu i ucieknie gdzieś po dachach, a ten nawet drzwi nie zablokował i się w Rambo bawi, gdzie cały film utrzymywany był w miarę realistycznym klimacie. Choć przyznam, ucieczka niczym z Leona Zawodowca, była fajnym smaczkiem, ale i tak nie uratowała ogólnego odbioru filmu.