Kolejny raz potwierdza się, że M. B. Jordan się nie nadaje do poważnej roli, on może grać syna Apollo, popajacować trochę na ringu ale nie ma tego czegoś do grania tragicznej postaci. On się dwa razy w lustrze ogląda czy mu się dobrze klatka napięła i tak dalej, gość niepoważny. A to niestety gra aktorów położyła ten film, Jordan, Turner-Smith i ten kurdupel Jamie Bell są po prostu słabymi aktorami.