właśnie m.in ocena skusiła mnie do obejrzenia tego filmu, bo wprawdzie można się spierać co do adekwatności ocen na filmwebie, ale rzadko się zdarza żeby film z ocena około 8 był filmem złym. A Bezcenny Dar, wg mnie rzecz jasna, właśnie do takowych można zaliczyć. pomijając nawet fakt, że był schematyczny i przewidywalny do bólu, bo nie jest to jego największym grzechem, gdyż często się zdarza, że film wtóry i przewidywalny potrafi rozbawić/wzruszyć. natomiast ten film był tkliwy do bólu w sposób irytujący i nużący. niby to mające wzruszać elementy były wciśnięte do filmu bez ładu i składu, postaci sztuczne na czele z rozpuszczonym gogusiem zamieniającym się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki w dobrotliwego filantropa. jego "miłość" tudzież zakochanie w Alexi do mnie też nie przemawiało i nawet obecność Abigail Breslin, zazwyczaj czarującej, nie uratowało tego badziewia w żaden sposób. a już ostatnia scena, w której matka co dopiero zmarłej córeczki siedzi sobie na ławce i z uśmiechem całuje swego ukochanego przelała czarę goryczy.
oj ja tez czasami natrafiam na filmy ktore maja niezrozumiala dla mnie (wysoka) ocene...podobnie bylo z Gran Torino ;)
o właśnie, ja muszę skończyć oglądać Gran Torino, jeden z nielicznych filmów, który został przerwany... teraz nawet nie pamiętam nic oprócz postaci wrogo nastawionego Clinta więc muszę zacząć od początku ;) a chcę obejrzeć właśnie przez wzgląd na to, że się wszyscy tak tym filmem zachwycają...
no wlasnie...wszyscy sie nim zachwycaja, wysoka ocena na filmwebie...a ja poprostu nie rozumiem czemu...dla mnie ten film jest sztucznie powazny, przewidywalny i co najwazniejsze sztywny. Nie lubie Clinta Eastwooda (kojarzy mi sie z Chuckiem Norrisem). Ogladnalem film z podobna fabula pt Magiczne Lato, polecam!!
o, ciekawie się zapowiada to Magiczne Lato, więc obejrzę, dzięki ;) ja akurat Clinta lubię, więc tak czy siak zobaczę żeby się sama przekonać, nie mam wyjścia, nie mogę tego tak po prostu zostawić ;) a co do ocen, w sumie rzecz gustu, wiadomo, to że większości coś się podoba jeszcze o niczym nie świadczy ;)
No i nie masz racji. to naprawdę bardzo dobry film. Bardzo piękny i wzruszający. osiada tez zaskakujące momenty (jak np. Emily która przysięga przed prawnikiem przyjaźń aż do śmierci a w tym momencie jeszcze nikt nie wie ze jest śmiertelnie chora na białaczkę -jakiej to nabiera symboliki...)... Może i w ogólnych zarysach to film schematyczny (ale po prawdzie to nie znam aż tak dużo filmu opartych o ten motyw) ale generalnie tak nie jest. Przemiana bohatera nie odbywa się wbrew temu co piszesz - "nagle" tylko stopniowo - a na końcu przecież już nie musiał przekazywać swojego majątku w celu utworzenia fundacji im. Emily a jednak to zrobił. A ostatnia scena filmu nie dziej się przecież dzień po śmierci Emili tylko po wielu miesiącach (trzeba było uważniej oglądać) .
Film oglądnąłem przypadkiem - bo akurat leciał w telewizji ale uważam go za cudowny. I to pomimo śmierci Emily (zwykle nie znoszę takich śmierci w filmie). Takie filmy po prostu chce się oglądać.
Zgadzam się z większością tego co pisze autor tematu. Na plus mimo wszystko Abigail Breslin która daje moim zdaniem fantastyczny popis mimo kiepskiego scenariusza. Nie chcę wychodzić na jakąś niewrażliwą osobę ale powiedzieć o tym filmie że jest naiwny to powiedzieć za mało. Nie chcę zaniżać noty filmu bo dał bym bardzo niską ocenę dlatego nie dam żadnej. Miało być kino z morałem a wyszło jak wyszło... nie ma co się pastwić.
No to ja jestem dziwna, bo dla mnie przewidywalność tego rodzaju filmów jest zaletą. Znajduję przyjemność w spokojnym oglądaniu, czekam na momenty, które od początku wiem, że nastąpią i wywołają mój szeroki uśmiech albo łezkę wzruszenia. Takie filmy, to jak spotkania z przyjaciółmi- znamy się jak łyse konie i trudno już nam wzajemnie się zaskoczyć, ale chętnie się mimo to widujemy. Zasiadam do oglądania i wiem, co mnie spotka, wiem, że będzie to półtorej godziny relaksu, spokoju, przyjemności. Nie wybieram takich filmów, gdy oczekuję kina wyższych lotów i nie marudzę, że nie spełniają oczekiwań i, że są przewidywalne. Śmieszne te wszystkie zarzuty, bo to tak, jakby być rozczarowanym, że kruche ciasteczko nie jest tortem. Przecież to widać od razu.
zamiast się skupiać na tym co i jak zostało zrobione, bardziej adekwatne byłoby skupić się na wartościach przedstawionych w filmie. Może górnolotny i oryginalny on nie jest, ale sama idea filmu warta obejrzenia. Przecież chodzi właśnie o to by się zatrzymać i przypomnieć sobie o wartościach przedstawionych w filmie, a nie użalać się nad jakością wykonania ;) Jak dla mnie to co miało być filmie najważniejsze i na czym miała być skupiona uwaga, przez Was skrupulatnie zostało ominięte.
Dlaczego niby nie należy skupiać się na tym "co i jak zostało zrobione"? Sam przekaz nie jest wyznacznikiem dobrego filmu. Tak samo jak film akcji nie musi dostarczać odpowiedniej rozrywki bo najzwyczajniej może być słabym filmem. Bezcenny Dar jest sztuczny i naiwny, aktorstwo pozostawia wiele do życzenia. Wręcz niemożliwe jest, że film niesie jakiekolwiek wartości bo poszczególne sceny są zbyt cukierkowe i piękne aby były prawdziwe.
Sam pomysł jest w porządku. Jednak reżyser wykonał fatalną robote.
skoro mówisz, że sam przekaz nie jest wyznacznikiem dobrego filmu tak samo, co i jak zostało zrobione oraz gra również nie jest żadnym wyznacznikiem...Bezcenny dar przypomina właśnie o podstawowych wartościach, które w dzisiejszych czasach są często zapominane i ignorowane i o to w tym chodzi. Ten film akurat nie ma się skupiać na wykonaniu tylko na przekazaniu tych prawd życiowych w łatwy i przyjemny sposób do przyswojenia widzowi. Z tym, że to jest zbyt piękne by było prawdziwe też się nie zgodzę. Sam kierujesz swoim życiem i Ty wybierasz jak ono będzie wyglądać. Autor w najprostszy z możliwych sposobów pokazał, że góra kasy nie robi z nikogo szczęśliwego człowieka, ani nie ma w sobie żadnych mentalnych wartości. Za to miłość potrafi zmienić wszystko.