Szacuneczek!
Widzę, że jedynie obejrzałe(a)ś ten film.
W "Bezdroża" trzeba się "wbić" i przejechać się razem z boheterami.
Ja przeżyłem razem z nimi ich prozaiczną ale jakże realną przygodę.
Film może wydawać się nudny i jeszcze jakiś czas temu pewnie by mnie znudził, ale na szczęście nauczyłem się nie tylko oglądać.
:)) pozdrowienia!

Masz całkowitą rację, ten film jest o gościach, którzy zalet nie mają za grosz. Nie panują nad swoimi chuciami i nie stabilizują swoich uczuć. Amatorsko zajmują się smakowaniem win, tak samo amatorsko grają w golfa. Staranie o swoje życie składają na barki bogatej żony i agentki literackiej. Sfingowanie wypadku drogowego też wychodzi żałośnie.
I to jest zaleta tego filmu - żadnych herosów, nic przy tym z taniego psychologizowania czy pseudosocjologii. Jest odwaga pokazania ludzi maluczkich i znajomość zasad robienia filmu - najpierw powoli, potem wprowadzić drobne intrygi i zmiany akcji i finał w zasadzie prosty z odrobiną zagadki: co się stanie między belfrem a agrotechnikiem na plantacji win? Bo nic wielkiego stać się nie musi !!!
To się da oglądać i jest sporo ponad przyzwoitość.
Choć dopuszczam, że nie jest to film dla dwudziestolatków, którym potrzebne jest dążenie do szczytów i niechęć do oglądania przeciętniaków.