Haneke- drugi po Von Trierze, mistrz kinowej prowokacji zaserwował w tym roku film, jak na swoje standarty całkiem spokojny. To co bowiem diabelskie, jest pozostawiane nam do domysłu i może to właśnie daje "Białej wstążce" siłe. Z drugiej zaś strony, obraz ten przypomina dzieło niekompletne, a przecież uwierające odbiorce czasem.
Znakomicie napisana, zagrana i zrealizowana historia była rzeczywiście godna swej nagrody i wszelkich pochwał wysyłanych pod jej adresem, jednak opisy bywają złudne.
Tak naprawdę faszyzm, Austriak zostawia gdzieś w tle. Jego produkcja to raczej komentarz apropo małomiasteczkowego zła ukrytego pod pozorami klerykalnego wychowania, mającego wskazać młodym ludzią drogę na całą resztę życia. U Haneke, nawet dzieci ze spiętymi przy ubraniach białymi wstążkami, nie są dobre. To tragiczne pokolenie, kalające za błędy swych rodziców...