Jestem świeżo po oglądnięciu tego filmu i niestety są to dla mnie przeszło dwie stracone godziny (bez paru minut kiedy przysnąłem). Film okropnie się dłuży, opowiada historię w niesamowicie rozwlekły sposób przez co na seansie można spokojnie spać, bo i tak nic się nie przegapi. Mi się w każdym razie nie podobał, może inni doszukają się w tym filmie czegoś pozytywnego - ode mnie zaledwie 3/10.
Większość społeczeństwa też przyśnie na tym filmie, to nieuniknione. Ten film jest dla ludzi przebudzonych, o wysokiej świadomości, reszta kinomanów się zanudzi. Na początku 20 wieku podobnie większość ludzi spała w obliczu takich tematów. Obudzili się dopiero z ręką w nocniku w 1939 roku. A resztę znamy z podręczników historii.
Pozdrawiam!
W tym filmie nie ma być czegokolwiek pozytywnego. Jeżeli z takim poszedłeś na ten film, to może zacznij chociaż czytać recenzje.
Ale niegramatycznie... Może drugie podejście (przepraszam):
W tym filmie ma nie być niczego pozytywnego. Jeżeli z takim zamiarem poszedłeś na ten film, to może zacznij chociaż czytać recenzje.
Dobrego filmu nie trzeba reklamować... staram się nie czytać recenzji przed oglądnięciem filmu, wtedy mogę przynajmniej obiektywnie coś oceniać.
Polecam choćby PWN - http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=8975. Jako, że z samego południa jestem, mamy to troszkę dziedziczne (bo pewnie tego się czepiasz). U nas na południu taka forma jest jak najbardziej dopuszczalna i bardzo często stosowana.
A - zapomniałem i sorry za nowy wątek, ale już dość widziałem dobrze rozreklamowanych filmów, które potem na filmwebie miały problem z uzyskaniem średniej 5,0. Recenzje lubię poczytać po. A z Palmami to często też tak jak z Noblem...nieraz jest totalną porażką, jak chocby tegoroczne wyróżnienie dla pewnego prezydenta...
Dobra, już przestań się wymądrzać, bo zwyczajnie błaznujesz. Film jest genialny, jeden z najlepszych filmów ostatnich lat, a ty jesteś po prostu na niego za głupi. Takie są po prostu nagie fakty i pogódź się z tym. Ten film cię po prostu przerasta.
Uśmiałem się do rozpuku, ale uznałem, że polemika z kimś, kto nie potrafi uszanować czyjegoś zdania przy tym go obrażając nie ma najmniejszego sensu. I w sumie o co Ci chodzi z tym "Skazani na Shawshank"? Film w Top Świat na 5 miejscu w filmweb, średnia 8,65 przy prawie 45tys ocen. Rozumiem, że uznajesz go za szmire i jak ktoś go ma w ulubionych to już jest w twoich oczach prostakiem?
Tak, ten film jest totalną, infantylną szmirą, nie inaczej. A że jest wśród ludzi popularny - no cóż. Paolo Coelho też jest popularny. I Michał Wiśniewski też. To mniej więcej ten poziom.
Potrafię uszanować odmienne zdanie, kiedy wiem, że ten ktoś wie, o czym mówi i nie jest wielbicielem szmiry. W przeciwnym razie to tak jakbym miał szanować zdanie szkolnej woźnej na temat Jamesa Joyce'a.
Takie riposty to żenada w najczystszej postaci: robienie z siebie na siłę wielkiego konesera kina i yntelygenta z bożej łaski, który nigdy nie skalał swoich oczek filmem w jego subiektywnym mniemaniu przeznaczonym dla hołoty. Gorsze toto niż filmwebowe trolle, bo ci są chociaż szczerzy w swoich ocenach i nie oglądają cichaczem pod kołdrą M jak miłość, zaklinając przy tym o beznadziei serialu.
Swoją drogą wlazłam z ciekawości w ulubione filmy i zrzuciło mnie z krzesła ze śmiechu. Młodzieżowy mainstream do twardego rzygu, a ten ma czelność porównywać Shawshank do Coelho. Noł koments :D
Cóż, odnośnie tego młodzieżowego mainstreamu, to chyba trochę przesadzasz. "Funny games", "Dogville", "Imię róży" - to młodzieżówka?
Bez złośliwości proszę, bazujmy na faktach :)
Po pierwsze - "jeśli obraz ci się nie podoba, nie znaczy to, że jest zły, lecz, że go nie rozumiesz" - zwykł mawiać mój nauczyciel malarstwa i tu się z nim zgadzam. Ale nie jest obowiązkiem każdego kinomana uwielbiać reżyserów "powszechnie uznawanych za najlepszych". I nie chodzi o to, że o gustach się nie dyskutuje, bo "czymże innym jest życie, aniżeli ciągłą dyskusją o gustach", jak powiedział Nietzsche.
Chodzi o to, że każdy z nas wyznaje jakieś wartości, ma swoje wyrobione preferencje, ale też ma pewne braki emocjonalne, estetyczne, społeczne. Jeśli film tę lukę wypełnia bądź trafia na grunt przemyśleń w danej sferze - odnosi sukces u szerokiej rzeszy odbiorców. Dlatego nikt nie ma obowiązku dokonywać szczegółowej analizy filmu i dopiero potem się wypowiedzieć.. "Podoba się"/"nie podoba się" - cóż prostszego? A analizy niech dokona psychoanalityk ;)
Kolejna sprawa -
jaszczompek, moim skromnym zdaniem, ktoś, kto czytał Joyce'a jest jednak yntelygentem, z łaski swej własnej, co nie znaczy, że jest yntelygentem kulturalnym. :) Co do wypowiedzi skierowanej do slash83 - ładne to to nie było ani względem kolegi, ani względem wymienionej woźnej i proszę nie przywoływać pana Wiśniewskiego, bo mi oczy musztardą zachodzą :) Argumenty, argumenty i jeszcze raz argumenty, jeśli już mamy zamiar z kogoś zrobić ignoranta, a nie: "jEsTeś gÓpi", bo tu się kłania piaskownica. A, że film "Biała wstążka" jest najlepszym dziełem ostatnich lat, to niestety nie są NAGIE FAKTY, tylko Twoja subiektywna opinia, Doktorze Abraxas :)
Pozdrawiam dyskutujących z kulturą i mających jakikolwiek wkład merytoryczny w dyskusję.
PS:
1) "Skazani na Shawshank" - jestem na tak, choć nie powiem, żeby mnie ten film powalił na kolana. Powiedziałabym, że na leniwe, niedzielne popołudnie.
2) Twórczość Coelho po "Alchemiku" to produkcja taśmowa jednego patentu w różnych opakowaniach. I dla mnie to jest właśnie szmira.
Pozdrawiam
mała uwaga: jeżeli film się nie podoba, to nie oznacza, że osoba, która go ogląda, go nie rozumie. to jedno z najgłupszych założeń, jakie zostały kiedykolwiek wymyślone.
A w ulubionych "Skazani na Shawshank", "Transformers". I wszystko jasne. Nie zrobisz z chamów lordów.
Lordem taka "Mucha" (:D), filmy Tarantino tudzież ładne opakowane, ale miałkie do bólu "Requiem dla snu" też Cię nie czynią. Z drugiej strony oglądanie lżejszych produkcji nie robi z człowieka chamidła, bo i na jakiej podstawie? Za to np. mało błyskotliwe uwagi o sprzątaczkach dają czytelnikom tego wątku skromny pokaz nikłego szacunku do drugiego człowieka (który jest powszechnie uznawany za ETOS inteligencji). Podejrzewam, że niejedna sprzątaczka wgniotłaby Cię w ziemię swoim intelektem i oczytaniem, ale cóż - żyj sobie dalej w swoim 'jaśnie oświeconym' świecie, w którym ulubione filmy i status zawodowy świadczą o cudzym 'poziomie'.
Nie wiem po co się wcinasz, jak tu nie z tobą rozmowa i w dodatku nie masz nic do powiedzenia w temacie tylko interesuje cię poziom mojego "szacunku" dla łosia, który wydaje śmieszne sądy o filmach, na które jest za mały.
"Mucha" jest oczywiście gniotem, ale kultowym gniotem. Subtelnych rozróżnień pomiędzy dobrym "złym" kinem, a złym "złym" kinem nie masz raczej szansy załapać, więc nie ciągnę tematu. Tarantino jest geniuszem kina i kto tego nie rozumie ten nie rozumie w ogóle współczesnego kina i powinien zamilczeć. I koło chuja mi lata czy to jest "młodzieżowy mainstream" czy nie. A "Requiem dla snu" (swoją drogą film rewelacyjny i odkrywczy, pod względem formy, nie treści - ale to kolejne trudne dla co poniektórych rozróżnienie) miał w swoich ulubionych także kolega, w którego żarliwej obronie występujesz, więc jadąc mnie, jedziesz i jego :)
W moich ulubionych jest mnóstwo "lżejszych", ale wartościowych produkcji, więc nie wiem, o co ci chodzi. Chcesz się uczepić, ale nie masz czego. A seriali nie oglądam, bo nie używam telewizora, za to widzę, że ty się znacznie lepiej ode mnie orientujesz w tych tytułach :]
Człowieku, zaczynasz mnie coraz bardziej bawić, ciągłe wyzywanie kogoś od choćby jak w tym poście - łosia, pokazuje tylko twój poziom szacunku do innych forumowiczów. Rozumiem, że jestem łosiem bo jeden z filmów mi się nie spodobał, a tobie tak - niech tak będzie. Sam się tylko ośmieszasz, ale to jest Twoja sprawa. W jednym czym się z tobą zgodzę - Tarantino to geniusz kina, choć przyznam, że Kusturica jeszcze lepszy. Nie mam zwyczaju grzebać ludziom "po papierach" (czyt. przeglądać co oglądali, jak oceniali), ale w twoim przypadku zrobiłem wyjątek. Skupiłem się w tym wątku na tym jednym, jedynym filmie - przecież nie zaczniemy tu dyskusji na temat choćby Antychrysta, którego tak wysoko oceniłeś, choć jak widać (choćby po ocenach) czy opiniach ludzi kina - jest to bubel.
Też w ogóle nie zabrałeś głosu w kwestii filmu, tylko rzuciłeś inwektywami :) Po drugie nie jesteś jakąkolwiek publiczną wyrocznią, co jest kinem złym, a co dobrym. To jest tylko i wyłącznie Twoja subiektywna opinia, a nie jednoosobowy sąd ostateczny nad kinematografią. Ty masz prawo woleć Tarantino, ja braci Coenów, koledze nie podoba się "Biała wstążka" i nasze gusta nie czynią nas lepszymi bądź gorszymi, a taki pogląd tu usilnie lansujesz robiąc z siebie nie wiadomo jakiego fachurę i zarzucając wszem i wobec ignorancję oraz głupotę. "Kto nie lubi pomidorowej ten jest głupi i ..uj" - to jest dokładnie ten typ myślenia.
"A seriali nie oglądam, bo nie używam telewizora, za to widzę, że ty się znacznie lepiej ode mnie orientujesz w tych tytułach :]"
Idąc tym tokiem myślenia, Ty orientujesz się w twórczości Wiśniewskiego :D
Nie akceptuję idei totalnego subiektywizmu i relatywizmu. Jest gust lepszy i gorszy. Gust kształtowany jest w dużej mierze przez poziom świadomości danego człowieka. Chyba nie zaprzeczysz, że są ludzie bardziej i mniej świadomi, mądrzejsi i głupsi, bardziej wrażliwi i mniej. Nie rozumiem więc, przy ustaleniu tych oczywistych faktów, upierania się przy twierdzeniu, że gust pani Eli z mięsnego jest tak samo dobry jak gust wybitnego artysty z istotnym dorobkiem, i że ma ona prawo i predyspozycje do wypowiadania się na temat sztuki wysokiej z pozycji rzeczoznawcy. Ja akurat jestem zwolennikiem sprowadzania takich ludzi na ziemię i wskazywania im, gdzie ich miejsce.
Ja rozumiem, że coś może do kogoś nie trafiać lub się nie podobać, albo kogoś nudzić, spoko, ja to szanuję, ale może niech ten ktoś uszanuje dzieło kogoś sto razy od niego bardziej świadomego i nie wypisuje bzdur, że "na seansie można spokojnie spać, bo i tak nic się nie przegapi", które pokazują tylko, że koleś nic totalnie nie zrozumiał z seansu, a sadzi się na bossa.
Od lizania się po tyłkach na forum wolę elementarny szacunek dla jakichś zasad i hierarchii. To że internet daje pewne możliwości, to nie znaczy, że można powiedzieć wszystko o wszystkim. Faktycznie niby można (w tym sensie, że nic za to nie grozi), ale nie wymagaj ode mnie żebym takie "opinie" szanował.
I nie wiem w jakim celu wyskakujesz z Coenami, których większość filmów cenię, a niektóre mam w ulubionych.
Tak czytam wasze wypowiedzi i nie mogę się zdecydować kogo poprzeć. Sam film uważam za bardzo dobry (choć nie genialny), jednak rozumiem kolegę któremu film się nie podobał. Zrozumienie tego filmu wymaga poświecenia mu chwili, warto poczytać parę recenzji i zorientować się "co autor miał na myśli" w kwestii czysto ideowej, najbardziej elementarnej. Znając już podstawowe aspekty filmu można przejść do swojej interpretacji i dalszych skojarzeń. Jednak kiedy obejrzymy film to raczej pojawia się podświadomie sugestia czy chcemy dalej drążyć ten temat i czy film w głębi nam się podobał. Widać koledze się nie podobał i nie musi być to oznaka jakichś braków wiedzy, inteligencji, luki kulturowo-historycznej czy już Bóg wie jakiej. Faktycznie raczej sprzątaczki nie czytują Joyce'a, ale czy o to tak na prawdę chodzi? Więcej szacunku do ludzi, nie traktujmy ich tak podmiotowo. Sprowadzić na ziemię można swołocz gdy udaje burżuazję, ale sprzątaczki jako grupę społeczną zostawmy w spokoju. Wyhamujmy i porozmawiajmy o samym filmie.
Jeśli od ustosunkowania się do filmu czy idei potrzebujesz "paru recenzji i opinii" to marny z Ciebie filozof. Wydawało mi się że filozofia polega na własnym, twórczym myśleniu w pierwszej kolejności.
Tak się składa, że "własne, twórcze myślenie" to tylko BARDZO potoczne rozumienie filozofii, jakie funkcjonuje w języku. Filozofia to przede wszystkim badanie, w tym zapoznawanie się z opiniami innych i ustosunkowywanie się do nich.
Jeśli od ustosunkowania się do filmu czy idei potrzebujesz "paru recenzji i opinii" to marny z Ciebie filozof. Wydawało mi się że filozofia polega na własnym, twórczym myśleniu w pierwszej kolejności.
"Od lizania się po tyłkach na forum wolę elementarny szacunek dla jakichś zasad i hierarchii. To że internet daje pewne możliwości, to nie znaczy, że można powiedzieć wszystko o wszystkim."
ale łosiem nazwać można, nie? koleś, wyszedłeś na niezłego zarozumialca, ale to mnie w sumie nie rusza. smutniejsze jest to, że Twój zarozumiały atak nie tylko nie dotknął autora bezsensownego wątku, ale jeszcze dał mu do rąk niezłe argumenty.
żal.
"ale łosiem nazwać można, nie?"
No ja uważam, że można. W takim wypadku można. To zresztą bardzo łagodny epitet. Co wy macie za przegięcie z tą "kulturalnością" - zupełnie tak, jakbym mu zrobił jakiś wulgarno-niecenzuralny pojazd. Ja tylko, po przeczytaniu jego wypowiedzi, ośmieliłem się mu uzmysłowić, że jest na ten film za głupi. Tak jak ja np. jestem za głupi aby napisać doktorat z fizyki kwantowej. Ale ja nie wypisuję buńczucznych farmazonów na temat struktury wewnętrznej kwarków.
"koleś, wyszedłeś na niezłego zarozumialca, ale to mnie w sumie nie rusza."
Bo co, bo w rozmowie z głupkiem nie próbowałem udawać, że jestem na równym z nim poziomie? Lepiej być zarozumialcem niż fałszywie uprzejmym hipokrytą - tak uważam. Ale ok, przyjmuję krytykę z pokorą. Każdy ma swoje wady. Ja jestem zarozumiały.
"smutniejsze jest to, że Twój zarozumiały atak nie tylko nie dotknął autora bezsensownego wątku, ale jeszcze dał mu do rąk niezłe argumenty."
Nie jestem, wierz mi, na tyle naiwny, żeby spodziewać się, że koleś mi na forum przyzna rację, ale spisujmy go tak pochopnie na straty. Może przynajmniej po cichu odrobinę się zastanowi, może kiedyś spróbuje zrobić kolejne podejście do filmu i uda mu się nie tylko nie zasnąć w połowie, ale nawet co nieco zrozumieć.
Ja tam chcę wierzyć w ludzi:)
Witam :) Film został mi niedawno polecony jak bardzo dobry. Jednakże synopsis zamieszczony na Filmwebie budzi we mnie raczej mieszane odczucia. Stąd też moja prośba do osób, które film widziały, o wskazanie, dlaczego uznają go za wybitny. Konkretnie. Liczę zwłaszcza na opinię forumowicza DoktorAbraxas, który określił film mianem wręcz genialnego, a którego "wizję świata" - szczególnie w zakresie sposobu wartościowania - w pełni podzielam. Z góry dziękuję, łączę pozdrowienia.
oglądnąć to można reklame w tv w przerwie jakiegoś durnego teleturnieju... filmy oglądamy, zachwycamy się nimi:pp
Ja rozumiem slash'a. Co prawda nie do końca zgadzam się z oceną. Dał bym wyższą, a to za: scenografię, aktorstwo, ciekawie wykreowany klimat i... to chyba tyle. Przesłanie tego dzieła jest dla mnie żadne. Doszukiwanie się w fabule jakiegoś studium totalitaryzmu czyt. narodowego socjalizmu jest lewackim, poprawnie politycznym, pseudo intelektualnym bełkotem typowym dla dekadenckiej cywilizacji zachodniej. Jest to próba zdyskredytowania wartości płynących z silnej rodziny, wartości chrześcijańskich i wychowania w dyscyplinie. W latach, w których rozgrywa się akcja filmu, a nawet i dużo później podobne standardy wychowania obowiązywały na całym świecie. Jednak w nielicznych tylko miejscach doprowadziła do wytworzenia się jakiś zwyrodniałych systemów.
też byś wiązał swojego dzieciaka na noc gdy ten by się masturbował? ach ten dekadencki zachód, żadnego szacunku dla "silnej rodziny". boże, skąd się biorą tacy ludzie..
Dorośli bohaterowie w tym filmie nie kierowali sie wartościami chrzescijańskimi. Powoływali się na niektóre z tych wartości, by usprawiedliwić swoją przemoc psychiczna i fizyczną wobec słabszych-wobec swoich dzieci.
Lista tematów pod wymagającym artystycznym filmem: najczęściej 0 odpowiedzi (nikt nie chce napisać bzdury, z której wynikałoby, ze filmu nie zrozumiał), oprócz tematu w stylu: straciłem czas, ten film to gÓwno, a reżyser ssie, NIE IDŹCIE DO KINA!! albo wprost Wole Hannah Montana. Od razu rzuca się na to spuszczona ze smyczy sfora Wściekłych Psów, rozszarpując delikwenta na kawałki, obryzgując przy tym forum niehigieniczną śliną. W to wszystko włączają się relatywiści, obiektywiści, subiektywiści i inna swołocz, na przemian broniąc praw mniejszości, oburzając się pseudointeligencją ww., znów jak sępy dobierając się do resztek biedaka, który temat zaczął, potem już między sobą przewyższają się nawzajem kulturą osobistą, obrzucając zawoalowanymi, często wymyślnymi inwektywami, wciąż się strofując i temat, nota bene, w jakiś sposób merytoryczny, sprowadzają na jakieś kosmiczne manowce.
Ludzie, powiedzcie mi, że to wszystko jest z góry ustalone, podpuszczacie jakiegoś prowodyra, żeby wątek założyć, i dalej rozpierduchę na posty czas zacząć.
Bo nikt mi nie wmówi, że zabiera głos w "dyskusji", żeby wnieść coś nowego. To nie jest jedyny, nie pierwszy i nie ostatni podobny wątek. I wierzcie, bądź nie, za każdym razem wygląda to tak samo, wszystkie Wasze posty się zwyczajnie powtarzają, zmienia się tylko forma i film/osoba, której dotyczą.
No i tak sobie myślę: to musi być naprawdę zajebista zabawa. Wielki Szacun dla wszystkich (forumowiczów at all), którzy chcieli (a się do tego być może nie przyznają) "pojechać" lub wykpić swojego przedmówcę, a naprawdę olbrzymie brawa (bez żadnych podwórkowych podśmiechujek) dla tych, którzy robią to świadomie i z klasą. Nie ma nic bardziej ekscytującego w temacie na forum, jak dobrze napisana, obelżywa w przesłaniu, bezczelna w treści i subtelna w formie inwektywa.
Co tu dużo mówić, jest to przynajmniej próba doprowadzenia forum do rangi sztuki.
Dziękuję.
Nie opowiem się po żadnej stronie tego sporu, ale myślę, że warto by przytoczyć zdanie pewnego mądrego człowieka: "Wiem, że nic nie wiem".
Nie sądzę, że obejrzałam w moim krótkim życiu dość filmów, bym mogła oceniać, czy dany film jest dobry czy też nie. Mogę tylko powiedzieć jak ja go odebrałam.
"Biała wstążka" bardzo mnie poruszyła i zmusiła do myślenia, a o to chyba reżyserowi chodziło. Gdy potem zaczęłam zagłębiać się w treść i dyskutować o tym filmie z innymi, dało mi to możliwość szerszego spojrzenia na dzieło Haneke.
I jakby to było miło, gdyby każdy z nas, posiadał choć trochę szacunku w stosunku do innych ludzi i ich poglądów.
Dziękuję Ci quelcamisoatl888.
Marudziły mi w mózgu podobne myśli jak Twoje.
Brakowało mi jednak samozaparcia (czyt. szkoda mi wydatkować energię - nawet tak mizerną porcję) aby w tak omijającej temat dyskusji wtrącić swoje 3 grosze.
Ale w związku z tym, że w chaosie ogólnego ujadania i powarkiwania usłyszałem ludzki głos (właśnie Twój) przyszedł mi do głowy jednowyrazowy komentarz:
AMEN.
Zastanawiam się czy warto obejrzeć ten film. Czytam Wasze wypowiedzi i tak naprawdę nic nie mogę się dowiedzieć.
Czy może ktoś mi powiedzieć czy jest to jeden z tych wybitnych filmów, gdzie mamy do czynienia z przerostem formy nad treścią, z filmem, którego sens rozumieją jedynie jego twórcy i grpka snobów i pozerów czy raczej jest to dobre ambitne i ciekawe kino, które jest ciężkie w odbiorze ale nie głupie a interesujące i dające odpowiedź widzowi, co miał na myśli reżyser?
Niby opis filmu dużo wyjaśnia i nie bardzo rozumiem gdzie ten problem z odbiorem filmu?
Dzięki za odpowiedź, bo ktoś mi film polecił a ja nie jestem pewien czy warto i nie chcę jakiegoś ambitnego kretyństwa tylko dobre inteligentne kino. A to jest znacząca różnica.
Absolutnie nie jest to przerost formy nad treścią. Szczerze polecam. Jestem tuż po seansie na którym absolutnie nie usnęłam, w sumie nawet nie poczułam, że minęły ponad 2 godziny. W odbiorze "wizualno-treściowym jako takim" nie jest trudny ale wymaga koncentracji, w interpretacji bardzo bogaty. Jak najbardziej do dyskusji po obejrzeniu a to już w moich oczach czyni go wyjątkowym, ponieważ obecnie coraz mniej jest filmów z tak oczywistą zawartością merytoryczną oraz powodujących wykluwanie się myśli i wątpliwości.
Jeszcze co do odbioru - myślę, że lekcja historii na poziomie bardzo podstawowym przydaje się do "wczucia" w klimat tej opowieści.
Podsumowując i cytując (: - 'dobre ambitne i ciekawe kino'
Film dobry ,ale arcydziela sie w nim nie doszukujmy,nie wnosi nic nowego do kina,no moze oprocz formy w jakiej jest przedstawione stadium zla,ale generalnie czuje sie lekko rozczarowany ,ale oczywiscie szanuje zdanie innych ,wiec zamiast pytac 'czy warto?' zachecam do obejrzania i wyrobienia wlasnego zdania
W sumie może i nie wnosi nic nowego do kina, ale dobrze pokazuje początki nazizmu... Mnie osobiście ten film zahipnotyzował na 2 godziny, a oglądałem go dobry tydzień temu i do dziś o nim myślę, więc spore wrażenie na mnie wywarł :) Jednak faktycznie nie jest to film lekki, nie jest to film typu popularnego, więc uważajcie :)