Wiele mówi sie na temat poziomu zaawansowania efektów specjalnych w filmach. Dla przykładu pierwsza część Harrego Pottera porównana do ostatniej... cóż sie dziwić- na początku nowego stulecia technika byla gorsza niż teraz. Idąc dzisiaj do kina nie spodziewałem sie ze zobaczę jeszcze kiedykolwiek taką amatorszczyznę... Jakże się myliłem. Nowe "arcydzieło" "Bitwa pod Wiedniem" dorównuje efektami filmom z połowy lat 80-tych (no chyba ze porówna się z "Gwiezdnymi wojnami"... wtedy filmy te dzieli przepaść ewolucyjna). Moja rada- film mogę polecić tylko wtedy gdy nie macie co zrobić z 30 złotymi wydanymi na bilet. Chcecie stracić czas i pieniądze (30 zeta to 10 browarów)- idźcie do kina na to badziewie- Wszystkim mądrzejszym polecam piwo i spotkanie ze znajomymi. Dawno sie tak nie zawiodłem na filmie...