Jestem człowiekiem wierzącym i kocham swą ojczyznę - przez co początkowo nie wiedziałem,
jak ocenić ten film. Nie przeszkadzają mi bowiem ani wątki mistyczne(w końcu nawet w
Ogniem i Mieczem była wiedźma) ani efekty specjalne(nie tylko one się bowiem liczą) - miałem
nadzieję, że dobry scenariusz zrekompensuje to drugie. Niestety się zawiodłem.

Film historyczno-batalistyczny powinien mieć mnóstwo wątków, oczywiście dotyczących
wyłącznie postaci historycznych(a w Bitwie pod Wiedniem było nie mało ważnych person). A
Włosi postanowili ograniczyć cały film do 2,5 wątków(tak, tak, dwóch i pół) - z czego pełnymi
dwoma wątkami są historie Marco de Aviano i Kary Mustaffy. Pozostałe pół wątku to ów
nieszczęsny Turek(nie pamiętam imienia i nie obchodzi mnie ono) który nie miał ŻADNEGO
znaczenia w bitwie, ot przeciętny muzułmanin, dodany tylko po to, by Marco de Aviano mógł
wygłosić dywagację filozoficzną na temat jedynej słusznej wiary.

Taka mała liczba wątków w filmie obiecującym epicki rozmach jest niewybaczalna - ma się
przez to wrażenie, że twórcy potraktowali całą Bitwę pod Wiedniem jako zaledwie rywalizację
dwóch ludzi, zaś wszelkie inne postacie(w tym nasz Jan III Sobieski) miałyby być nieistotnymi
pionkami w ich rękach, a sam film staje się bezczelną obelgą zarówno dla wszystkich
walczących i ginących w owej bitwie, jak i ich dzisiejszych potomków oglądających tą szmirę.

Ktoś powinien nauczyć Włochów, że w filmie historycznym nie wystarczy "Optimus, Megatron i wielki rozpier*ol", jak to jeden użytkownik YouTube kiedyś powiedział.

3/10