Moje trzy ulubione sceny:
1. Wizja żony wezyra, w której to armia elfów w poświacie (znaczy Polskich łuczników) wypuszcza milion strzał i zabija wezyra
2. Sekwencja dwóch kolejnych scen:
- musimy odnaleźć ojca Marka!
- O! Znaleźliśmy go na jakieś górskiej zaśnieżonej ścieżce z dupy wziętej (aż brakowało wielkiego napisu w stylu "po długich i żmudnych poszukiwaniach...")
3. Polskie armaty miotające fireballami.
Film miazga, ubawiłem sie po pachy!
A jeszcze jedna dość fajna scena... nie pamiętam dokładnie która, ale wynikało z niej że po lewej stronie pleneru był zachód słońca, a po prawej było południe :)