PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=630798}
7,5 178 364
oceny
7,5 10 1 178364
7,7 47
ocen krytyków
Blade Runner 2049
powrót do forum filmu Blade Runner 2049

Ale porażka

ocenił(a) film na 3

Tyle hałasu o nic. Rozczarowanie wielkie. Ciągnie się niemiłosiernie. Do tego mocno nadęty, sentymentalny, wtórny, a Villeneuve za często wątpi w inteligencję widza.

ocenił(a) film na 1
belmont33

Kanadyjczykowi wydaje się chyba, że jest Bergmanem Hollywood i jak zrobi niestrawnego snuja to będzie artystycznie. Szkoda, że David Fincher się za to nie wziął.

fidelio77

Cholera! Zgadzam się w stu procentach. Być może zbyt wymagający jesteśmy... To odmóżdżone społeczeństwo teraz ma tak nisko poprzeczkę postawioną, że X factor, według nich, zalicza się do klasyków gimnastyki intelektualnej.

ocenił(a) film na 5
Shameee

W tej chwili mamy dwa trendy w kinematografii komercyjnej. Pierwszy to teledyskowe widowiska głównie o superbohaterach, nie nazwałbym ich filmami, to takie sitcomy. Drugi to pseudointelektualne nadęte "poważne" blockbustery które udają dramaty, np. batmany Nolana, czy ten nieszczęsny Interstellar. Są kręcone żeby ludzie mieli wrażenie że oglądają "wartościowe" kino (ha ha ha). Nowy blade runner jest w tej drugiej kategorii. Kiedy w oryginalnym "Łowcy" Roy mówił do Tyrella "Chce żyć sk******nu!" to mi ciarki chodziły po plecach... A tu pierdoły: kto z kim w ciąży, syn czy córka... Ten film to nadęta wydmuszka i do tego strasznie nudna. Dziwne, bo poprzednie filmy reżysera były dobre.

ocenił(a) film na 4
Yodzinsky

Jak mam podobne odczucia odnośnie Blade runnera, tak niestety nie zgodzę się co do Nolanowskich Batmanów - to był kawałek naprawdę solidnego kina, nie spodziewałem się że można z komiksu o facecie w pelerynie nakręcić tak dobry film, jakże różny od filmów Tima Burtona. Inetrstellar z kolei uważam za jeden z najlepszych, o ile nie najlepszy film S/F ostatnich lat. Ale, podobnie jak w przypadku nowego Blade runnera, każdy ma własny gust, własną wrażliwość i prawo do formułowania własnych opinii - od tego w końcu są fora na portalach filmowych.

ocenił(a) film na 5
RogerVerbalKint

Batmany nie były takie złe jak nowy Blade Runner ale pewien trend rozpoczęły. Czyli maksimum efektu i minimum logiki (upraszczając). Ciekawe jak długo to się ludziom będzie podobać.

RogerVerbalKint

gimbusy powinny miec osobne forum (pod nazwą ŚMIECI) na swoje mundrosci.

Yodzinsky

Interstellar był w sumie filmem dla każdego, był tam wątek dramatyczno-miłosny do córki i przy okazji niektóre panie łyknęły info co to czarna dziura, jak dla mnie ok :)

ocenił(a) film na 5
maximus_

Ja niestety czułem się po tym filmie jak po nowym "Runnerze". Po co tam był w ogóle wątek z Mattem Damonem?

Yodzinsky

"Po co tam był w ogóle wątek z Mattem Damonem?"

nie wiem, może wstęp do marsjanina :)

ale generalnie przy interstellarze nie miałem aż takich oczekiwań, a w bonusie dostaliśmy niezgorszy kawałek muzyczny
(no i chciałbym tego kwadratowego robota)

ocenił(a) film na 5
maximus_

No właśnie - mix wszystkiego - robot, romans, zagłada, "inne wymiary", katastrofy kosmiczne...

Yodzinsky

taki trochę bardziej techniczny Armageddon :)

ocenił(a) film na 5
maximus_

Ja po prostu w ogóle nie czułem że to film SF. To był sentymentalny film o "miłości" ojca do córki. W Odysei Kosmicznej było na odwrót.

Yodzinsky

cos jak w Arrival, tam z kolei matki do córki

Yodzinsky

Zatrudnieni specjaliści od fizyki, żeby jak najlepiej oddać wygląd czarnej dziury i inne motywy z nowoczesnej kosmologii. Planety, podróże statkiem kosmicznym, relatywizm czasu...A DLA TEGO TO NIE BYŁ..kwa film SF...ja pier..dole się w dupch poprzewracało!
I przeszkadza mu, że filmie o ludziach, pojawiły się jakieś..ludzkie emocje.

Odyseja to był jakaś odrealniona psyhoza.
Tak bardzo nie lubisz swojego ludzkiego życia, że potrzebujesz od niego uciekać w historie, które pokazują z niego jak najmniej elementów :/

Chyba ty już marzysz o czasach jak ludzie zostaną całkiem wykastrowani z emocji i będą tylko takimi tępo patrzącymi skorupami albo w drugą stronę, płytkim skrajnymi debilo-konsumentami..tak czy siak byle nie mówili nic o miłości, tęsknocie, relacjach międzyludzkich...

Przeraża mnie to, a ja jestem z tej większości co to na strach reaguje agresją...i stąd ten wpis wyszedł jak wyszedł.

Yodzinsky

Takie jest życie..kwa

rhotax

Miedzy innymi statek kosmiczny by fikcyjny. Czy samo to juz nie nie oznacza kat. sf?

ocenił(a) film na 6
maximus_

"Niektóre panie łyknęły co to czarna dziura". Tak, bo panie poszukują w kinie jedynie wątków miłosnych, zaś wszelką wiedzę naukową czerpią niejako przy okazji z Harlequina. Gratuluję otwartego umysłu o.O

Ar_wen

a czerpią jakąś? :D

użytkownik usunięty
Yodzinsky

Prawdziwe ciarki, bo uciekinier zabójca z kumplami psycholami na pokładzie zadaje bezcelowy ból i cierpienie, co sam poniekąd uświadamia sobie w finale?


"A tu pierdoły: kto z kim w ciąży, syn czy córka.." W ogóle nie zrozumiałeś tego filmu. Wątek macierzyństwa, to wyrazny symbolizm pierwiasta dawania życia. Rachel zyskuje wymiar symboliczny.

Pierwsza istota z gatunku, która potrafiła zapewnic linię przetrwania. Jak to bagtelizujesz i sprowadzasz tylko do biologii, to w sumie nie ma sensu drązyć dalej

ocenił(a) film na 5

"Chcę zajść w ciążę sk***nu" - przyznasz że to brzmi śmiesznie w porównaniu do oryginału.

użytkownik usunięty
Yodzinsky

Kontynuacja może i nie ma pięknych przemów laurek, ale za to operuje spójnym wydźwiękiem z tym co dzieje sie na ekranie.

To jest właśnie problem oryginału. Ma parę przemów laurek ale są od czapy i praktycznie z tyłka w kontekście całej konstrukcji filmu.

Roy Batyy to postać będąca antywzorcem budowania mostu z widzem. Cały film pokazuje nam rozgoryczonego gościa, który chce się mścić na ludziach, ma tą swoją grupkę psycholi- leon kowalski jest doprawdy "ludzki"- i nagle bam jeden dobry uczynek w finale i łzawa przemowa, mamy płakać za gościem. Ja mam sie utożsamiać z jakimś mordercom?WTF?

Wątek macierzyństwa jest istotny bo pokazuje naprawdę potężne zatarcie się granicy między replikantami a ludźmi.

Więc w oryginale mieliśmy miłość człowieka i replikantki, tutaj przedłużenie tego motywu i ukazanie jak rodzi się większa iskra z pozornie tak niemożliwej miłości.

Wracajac do Roya, to 2049 ma dużo lepszego bohatera, który się poświęca i jest ci go po ludzku szkoda.

K nie lata z krucjatą vendetty, która i tak nie doprowadzi go do żadnej celowości. Tej szuka w miłości sztucznej kobiety- i tutaj jest świetny wątek z Joi. Oryginałowi ewidentnie brak takiego motywu w kontekście Roya i Pris gdzie nie widzimy zbytnio relacji tych postaci. Nie dość wątek miłości tej, jest bardzo tragiczny, bo można rozkiminać, że Joi nie była nawet prawdziwa, chociaż są solidne tropy, że wręcz przeciwnie i stała się wyjątkową ai.

Dobry motyw, bo można różnie interpretować.

No i K to jest normalny gość- z wyjątkiem tego, że pracuje w elitarnej jednostce policji- który chce mieć normalne, szczęśliwe życie. Marzenie o narodzinach z kobiety? Czegóż tu nie rozumieć? Jak ktos sobie robi z tego jaja i sprowadza do czystej biologii to świadczy tylko o nim.

K jest tak ludzki, że chciałby mieć poczucie posiadania matki, bycia dla kogoś ważnym- normalne zupełnie dla ludzi. Matka to bardzo ważny czynniki w psychice rozwoju człowieka. Robienie sobie beki z tego w kontekście filmu, który zahacza o poczucie człowieczeństwa nie świadczy na niekorzyść tego obrazu a odbiorcy. K nawet kiedy traci nadzieje na wszystko, nie schodzi ani na moment na drogę Roya ale konsekwentnie chce pomóc ratować innym to co dla nich ważne.

Tymczasem Roy od pięknych przemów to był taki kibol, który myślał, że jak nap**** masie ludzi to będzie spoko, dopiero w finale go olśniło.

2049 zjada oryginał jeżeli chodzi o psychologię postaci.

ocenił(a) film na 4

Nieźle rozpisałeś kilka aspektów psychologicznych, ale problem z K jest taki, że facet od pierwszej do ostatniej minuty filmu jest tak samo przybity i smutny. Wszystkie zmiany w jego podejściu obserwujemy przez dość łopatologiczne podpowiedzi od reżysera (sam finał to już lekka przesada, jeśli o to chodzi, ja myślałem że K już dawno poszedł się bić, a on jeszcze przez kolejnych 10 minut filmu błąka się po deszczu z miną zbitego psa).

majinus

IDIOCI nie powinni miec dostępu do internetu.

ocenił(a) film na 6
Shameee

Chyba prawda. Niestety.

Shameee

IDIOCI nie powinni miec dostępu do internetu.

fidelio77

IDIOCI nie powinni miec dostępu do internetu.

ocenił(a) film na 9
belmont33

Tu jest po prostu pewien brak konsekwencji reżysera. Nie wiadomo, czy ten film jest dla fanów starej wersji Blade Runnera, czy dla nowego pokolenia. Powstał film nie wiadomo dla kogo. Nowe pokolenie nie trawi takiego sposobu narracji w kinie, dla starego pokolenia pamiętającego oryginał, film jest wtórny, dopowiadanie wszystkiego i powtórki scen są nieznośne, miałkość scenariusza razi, a wszechobecne nawiązania do pierwszej części, od pierwszej sceny z okiem, do ostatniej ze śniegiem (włączając w to muzykę, która miała być kopią Vangelisa?) po prostu męczą.
Genialne zdjęcia i zachowany ogólny klimat bolesnej samotności z oryginału i tylko dlatego, jednak trzeba obejrzeć ten ogólnie niepotrzebny film.

amazka

Z ust mi waćpan to wyjąłeś! ;-) Nic dodać, nic ująć. :D

ocenił(a) film na 4
belmont33

Również straszliwie się rozczarowałem - dawno tak się nie męczyłem w kinie, ziewałem, momentami walczyłem żeby powieki mi nie opadły, spoglądałem na zegarek. Piszę to jako wieloletni, oddany fan pierwszej części, którą uważa obok Ósmego obcego pasażera Nostromo za arcydzieło kina S/F. W zasadzie film broni się tylko ładnymi zdjęciami i scenografiami. Jedynym większym zawodem był Alien Covenant, bo to już była tragedia grzebiąca całe uniwersum. Co najgorsze ten koszmarek nakręcił niegdysiejszy wizjoner kina sam Sir Ridley...Nowy Blade runner szczęśliwie aż tak tragiczny nie jest, ale też nie wnosi nic nowego/odkrywczego do opowiedzianej przed laty historii, jest przegadany, pretensjonalny, "artystowski" i niestety po prostu nudny jak flaki z olejem.

ocenił(a) film na 9
RogerVerbalKint

Chyba oglądaliśmy inną pierwszą część Blade Runnera. Jesteś oddanym fanem pierwszej części, której również można zarzucić wszystko co opisałeś. Oczywiście można zarzucić bo dla mnie "przegadanie" jest atutem.

O dziwo identyczne opinie pojawiały się po premierze pierwszej części filmu. Dopiero z biegiem czasu ludzie docenili jak dobrym sci-fi był Blade Runner. Po prostu nie jest to Twój typ filmu. Dziwie się tylko, że jesteś tak jak to nazwałeś "oddanym fanem pierwszej części". Spodziewałeś się space opery czy co?

użytkownik usunięty
AzoriuSS

Obawiam się, że w tym wypadku będzie zupełnie inaczej. Oryginalny BR był krytykowany, ponieważ ludzie wówczas w 1982 r. nie byli kompletnie gotowi na tak nową formę, zaś takich filmów jak BR 2049 jest sporo, świetnych wizualnie, ale pustych jak wydmuszka...

ocenił(a) film na 9

Osobiście nie rozumiem dlaczego nowy Blade Runner jest pusty jak wydmuszka i jakie inne filmy tego typu znamy, ponieważ dobrych filmów Sc-Fi z filozoficznym aspektem jest jak na lekarstwo.

użytkownik usunięty
AzoriuSS

Gdzie tu filozoficzny aspekt ?
BD Anno domini '82 to jedno wielkie pytanie o nas samych - kim jesteśmy ? Ludźmi ? Bio-maszynami ? Czym są nasze uczucia ? Emocje ? Zbiorem chemicznych reakacji w mózgu ?
Gdzie jest filozofia, coś nas tak samo głęboko dotknie w BR 2049 ?
Bardzo proszę, wytłumacz mi w miarę zwięźle, ale proszę nie cytuj, recenzji, portali tylko we własnych słowach ?

ocenił(a) film na 9

Pozwolę się wtrącić. Gdzie jest filozofia?

Pytanie z głównego wątku: Czy jesteśmy wyjątkowi? Czy tylko nam się tak wydaje? Co po sobie zostawia Józef K / Joe K? Zobacz, jak bardzo postać grana przez Gosslinga różni się od Hauera pod względem motywacji. Roy Betty był jak buntownik bez powodu, wielki indywidualista na prywatnej wojnie ze światem. K poświęca się dla innych.

Wątek Joi po raz pierwszy: Czy wspomniany przez Ciebie zbiór chemicznych reakcji jest konieczny do zdefiniowania człowieczeństwa? Co holograf czuje w deszczu? Czy holograf też boi się śmierci (Joi to początkowo bagatelizuje)?
Wątek Joi po raz drugi: czy marzenie posiadania produktu X pochodzi ode mnie, czy może od producenta tej rzeczy, jest czystym wytworem konsumpcjonizmu?
Czy przyjemności czerpane ze świata wirtualnego mogą nas całkowicie zaspokoić? Jak daleko możemy zajść w wirtualizacji naszych marzeń, naszych pragnień? Czy Joi > Mariette?
Wątek Joi po raz trzeci, sprzedane: czy poczucie wyjątkowości, to że to on jest rzeczonym Cudem, to cecha "wsobna" postaci granej przez Gosslinga, czy jednak dał sobie to wmówić personifikacji instagrama? ;)

Według mnie dobrze, że Villenoueve nie stawia jasnych odpowiedzi na pytania zadane przez Ciebie - pierwowzór przedstawił je dostatecznie dobrze i nie ma co z nimi polemizować ;)

ocenił(a) film na 5
danielfcb6550

Roy Betty buntownik bez powodu?! Chyba sobie żartujesz albo nie widziałeś filmu. Jego (i innych androidów) podstawową motywacją było życie samo w sobie. Przecież wiedzieli o tym, że zostali zaprogramowani na 4 lata życia... no kurde... ciężko nazwać taką postawę "buntem bez powodu"....

użytkownik usunięty
Betty_Scarpetty

Roy to zwierze przyściniete do muru.

Miota się, drapie, zadaje innym cierpienie, ąż w finale sam widzi zło w obranej przez siebie drodze i robi jedyną dobrą rzecz w życiu ratując życie innej istoty.

W ogóle cały ten motyw z wielkim poruszeniem postacią Roya, to jeden z największych tricków w historii kina. Postać jest absolutnie pozbawiona jakiś większych cech pozytwnych, w normalnych okolicznościach gdyby był człowiekiem, i nap**** ludzi dlatego, że jest biedny, albo ojciec go lał, to nikt by nad nim nie płakał.

No ale widocznie taki miał być. Prawa jest taka, że Villeneuve wszedł dialog z napopowanym niby bohaterem filmu scotta i w odpowiedzi stworzył postać dużo bardziej ludzką i szlachetną.

Gdy K traci Joi, zostaje pozbawiony nadziei na bycie wyjątkowym dzieckiem, nie wpada w dziki szał jak Roy, bunt i rządze mordu, ale dokonuje przyrzeczenia uratować Deckarda i pojednać go z córką co osiaga w finale.

Roy dzieli przepaść do K, to cos jak ciemna strona mocy i jasna z sw. Pierwszy rozgoryczony swoim losem zostaje wyrzutkiem kryminalistą, a drugi ratuje co się da.

BR 2049 to taki Avatar, piękne animacje-słaba treść, o ile w przypadku Avatara mozna to wybaczyć, bo to kino niemal familijne tak w przypadku BR 2049 to nie przeszło...

ocenił(a) film na 4
AzoriuSS

Pierwszy Blade Runner miał niepowtarzalny mroczny klimat, miał charyzmatycznych bohaterów, przypominał chandlerowski czarny kriminał noir z Marlowem wpisanym w ramy/konwencję kina S/F, przede wszystkim miał TREŚĆ. Fabuła nowego Blade runnera jest szczątkowa, sam pomysł z rozmnażaniem się replikantów po prostu głupawy i wydumany. Goslig snuje się ze spsiałą miną po ekranie, Forda mogłoby w zasadzie w ogóle nie być, zabrakło też choćby jednej wyrazistej postaci jako antagonisty. Nawet muzyka w filmie była męcząca i nie miała najmniejszego startu do niezapomnianej, magicznej wręcz ścieżki dźwiękowej stworzonej przez Vangelisa. Parę ładnych obrazków i kolorków na ekranie to dla mnie za mało by wysoko ocenić film będący kontynuacją LEGENDY.
P.S. przynajmniej jednak nie był to film tak tragiczny jak Alien: Covenant, którym Sir Ridley wręcz sprofanował stworzoną przed laty do spółki z nieodżałowanym H.R. Gigerem klasykę.

ocenił(a) film na 9
RogerVerbalKint

Będę musiał uszanować Twoją opinie. Niestety nie zgadzam się z żadnym punktem. Wszystko co napisałeś uważam, że znajduje się w nowej odsłonie Blade Runnera. Dopiero opinia o Alienie sprawia, że mogę Ci podać rękę.

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty
RogerVerbalKint

@RogerVerbalKint
Zgadzam się z Tobą od A do Z.

ocenił(a) film na 1
RogerVerbalKint

Właśnie. Chandlerowski bohater.

ocenił(a) film na 7
RogerVerbalKint

Pełna zgoda! Sprowadzanie pytań o istotę człowieczeństwa i naturę duszy do banału prokreacji jest zaprzeczeniem całego sensu tej i przesłania, które w swojej powieści zawarł Dick i z wielkim kunsztem podjął w oryginal z '82 Ridley. Obecny wydumany zwrot ku bouncing baby boy czy tam girl to infantylna, tchórzliwa ucieczka od prwadziwych pytań... Jak już bardzo chcieli podjąć ten temat to mogli to zrobić w stylu Dicka, skonfrontować np. androidy z bezpłodnością ludzkości po opadzie radioaktywnym... Ale nie, po co podnosić dobry temat skoro można pokazać uroczą godną współczucia dziewczynkę w bańce. I niech mi tylko nikt nie mówi że to replikantka jest. :)

ocenił(a) film na 8
AzoriuSS

Dokładnie. Film nie dla typowego popcornowego siorpiącego jakże szkodliwą dla zdrowia z ogromną ilością cukru colę odbiorcy z nadwagą. A tacy niestety dominują w kinie. Zawsze podkreślam, że jeżeli film nie jest dla ciebie, bo go nie rozumiesz i nudzi cię to zwyczajnie go nie oglądaj. To film nie dla każdego. Docenią go wytrawni kinomaniacy z peselem zaczynającym się na 6 lub 7. Dobrze, że czasem twórcy dostają zielone światło dla takich ambitniejszych produkcji, Oponęci niech raczej wrócą do marwelów lub innych tego typu kiszek, w których dominuje przerost formy nad treścią, bo tam nie potrzeba za dużo myśleć. Wiecie chodzi o takie g...o ładnie opakowane. Zamiast silić się na komentarze niczym nie podparte poprostu dorośnijcie do takich produkcji, a to uwierzcie nie łatwy proces...Jednak nigdy nie poddawajcie się w zrozumieniu czegoś co w tej chwili was przerasta...Uwieżcie mi JUTRO zupełnie inaczej będziecie pojmować świat...

ocenił(a) film na 7
RogerVerbalKint

<SPOILER> Według mnie czuć, że Ridley maczał w tym palce. To jest ten sam trend, co w tragicznym Alien Covenant - nawalanki nielogicznych androidów, fabuła, która rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. I nie chodzi tu o pytania filozoficzne, broń Boże, tylko o zwykłe plot holes :/ Androidy przypominają nudne niespójne wewnętrznie dzieci. Dlaczego one wszysktie są nieposłuszne? Co niby poprawił Wallece przez ostatnie 30 lat? Można łatwo zapomnieć że to androidy, bardziej przypominają uchodźców, nad którymi się litujemy :) Jakże daleko im do głębi charakteru pierwowzorów z '82. Ba, do jakiegokolwiek charakteru.
O tej pyzatej symulacji lubiącej trójkąty nie chcę nawet wspominać, ale weźmy tę anielica Luv - czy ktoś mi może wytłumaczyć jej motywacje? Płacze przy narodzinach andka, szlachtuje tym swoim nożykiem człowieka bez mrugnięcia okiem. Czyli trzyma ze swoim gatunkiem? Pomyłka. Pod koniec strzela w głowe bezbronnemu androidowi dla przyjemności. Pretensjonalne, niesmaczne. A potem ginie po minucie topienia pod wodą, jak zwykły człowiek. Ktoś mi może wytłumaczyć, dlaczego Wallece tworzy generacje takich mięczaków? :) Roy Batty mógł prowadzić długie konwersacje w lodówce i nawet nie kichnął. :)

ocenił(a) film na 9
lolek85

<SPOJER>
Luv w połowie ostatniej walki krzyczy "Ja jestem najlepsza". Ja widzę w tym bycia najlepsza córeczką tatusia, Wallace'a. Wszystko co robi i co doświadcza robi dla niego. Jest na neofitka dowolnej totalitarnej ideologi (wyobraź sobie ją jako komunistycznego oficera politycznego).

K był przez większość filmu grzecznym, posłusznym i lojalnym sługą. Dopiero doświadczenie z pamięcią konika sprowokowało jego przemianę. Przez cały ten czas, aż do sceny po uprowadzeniu Deckera niedopowiedzenia w dialogach budowały to podskórne napięcie, pytanie 'czy ja jestem tym chłopcem?'.
Proponuję nawet pociągnąć ten motyw dalej - jedno wspomnienie, potwierdzone konikiem i zapisem w bazie danych zachwiało lojalnością replikanta. Czyż to nie dobry przykład głębi człowieczeństwa?
Joi to zabawka, zwróć uwagę na przynajmniej dwukrotnie widoczne napisy reklam 'Wszystko czegokolwiek pragnąłeś'. I ona to dała K. Kiedy bohater idzie pomostem i przygląda się reklamie Joi, wtedy dostrzegłem w nim to zrozumienie.
Piszesz o trójkącie. K pragnął dotyku Joi. Kupił dla niej emanator. Joi poszła dalej - zamówiła 'substytukę' by dać mu pełny dotyk i bliskość.

ocenił(a) film na 7
tanglor

Nie zgodzę się, K jest cały czas podszyty buntem. To jego 'ludzkie' podejście do własnego zawodu, ten złudny świat z Joi, który jest manifestacją ludzkich inklinacji, i ostatecznie wolna wola indukowana jednym wspomnieniem - w gruncie rzeczy obserwujemy tu ludzi w niewoli. Nie ma nic, co odróżnia już androida od człowieka poza lekką różnicą w odczuwaniu bólu i to jest tak naprawdę porażka tego filmu. Test V-K z oryginału odgrywał tu wbrew pozorom ważną rolę. Zamieniony na jakiś dziwny psychologiczny odpowiednik sprawia, że obserwujemy po prostu chwiejnych emocjonalnie ludzi niejasno tylko różniących się jakąś anatomiczną budową. Ta próba zrównania ludzi i replikantów, a już w szczególności motyw reprodukcji, szkodzi filmowi, bo tracimy z oczu to co właśnie miało stanowić sens pytania o istotę duszy i świadomości.
A motywacji K czy Joi nie musisz mi tłumaczyć, są nazbyt oczywiste. Brak dobrych dialogów i ekspozycji sprawia, że trudno im współczuć. Przypomnij sobie co robi K po tym jak odnajduje Forda, o którym sądzi, ze jest jego ojcem - oglądamy go siedzącego w leżaczku i zagapionego w mgłę. O co chodzi? Żadnych pytań, nie mieli co pokazać... Dlatego walczą i giną bez słowa. A przytoczona przez ciebie kwestia Luv "Ja jestem najlepsza" - to jedyna i z pewnością najbardziej elektryzująca scena z udziałem wszystkich androidów. Dlatego ją zapamiętałeś. Ale to za mało na dobry film.

ocenił(a) film na 9
lolek85

Wskaż mi proszę sceny które świadczą o buncie K.
Gdyby Luv tego nie powiedziała - nadal wyciągnąłbym podobne wnioski. Jej słowa były przysłowiową wisienką. Gdy zabiła porucznik Josh to był dla mnie ten moment.

ocenił(a) film na 7
tanglor

Przeciez wymieniłam wszystkie po kolei. Cały jego styl, poczynając od tego, że chciał się łagodnie obejść z innym androidem kończąc na okłamywaniu Joshi świadczą o tym, że miał taką naturę.

ocenił(a) film na 5
belmont33

Bez budżetu ten film byłby telewizyjnym kinem klasy B. Dałem 5 gwiazdek. Wielkie rozczarowanie.

ocenił(a) film na 2
belmont33

Wreszcie głos rozsądku! Popieram!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones