"Ciężko w naszych czasach o oryginalny horror. Znakomita większość produkcji, spod znaku tego gatunku, prześciga się w ilości rozlanej krwi na ekranie, a scenarzyści ze znanym tylko sobie pedantyzmem opierają "fabułę" na porozrywanych kikutach i zmasakrowanych facjatach. A przecież niepisana zasada kina grozy mówi, iż najstraszniejsze jest to, czego na ekranie nie widać. Panowie Myrick & Sanchez próbują w swoim "Blair Witch Project" udowodnić, że dobry horror może obyć się bez słodkiej blachary, uganiającej się za hordą stworków, a także kreowania z ludzkiego ciała apetycznego spaghetti. W ich przypadku nawet scenariusz wydaje się zbędny! Do wszystkiego potrzeba jedynie odpowiedniego zamysłu, trójki studentów szkoły filmowej, 16 mm kamery oraz odpowiednio tajemniczej i przytłaczającej lokacji, jaką w przypadku tego filmu jest las.(...)"
Zapraszam na dalszy ciąg recenzji: http://gibber-twice.blogspot.com/2009/03/kino-eksperyment.html