Mieliśmy już czarnych hrabiów, królowe itp więc dlaczego nie uciekinierów z drugo wojennego Londynu. Kiedyś żeby dostać Oskara trzeba było zrobić film o holokałscie ;) a teraz, żeby dostać Emmy trzeba wrzucać wszędzie pigmentododatnich.
To oczywiste, że McQueen aby mieć szanse na Oscara musiał się trzymać hollywoodzkich wytycznych, a jedną z nich jest kolorowa obsada. Poza tym dzieciak nie jest Murzynem ale Mulatem. Film wyjaśnia że jego matka miala romans z imigrantem. Przynajmniej ma na imię George, a nie Ungatatunga,
O ile historia stanowi fikcję i pretekst do przeglądu różnych postaw w bombardowanym Londynie, o tyle akurat pomysł na czarne dziecko ewakuowane z angielskiej stolicy wziął się z prawdziwej fotografii. Warto czasem użyć wyszukiwarki przed skomentowaniem. Oczywiście, można tego nie robić, bo na tropieniu poprawności politycznej można zbić bardzo łatwe lajki.
To cudownie, czy przy fotografii jest informacja, że to dziecko białej kobiety a nie czarnej pary? Nie? Dziękuję bardzo.
Z tym, że spora część fabuły to fikcja, nikt nie dyskutuje. Fałszywe jest założenie, że akurat takie dziecko zostało wymyślone. Jeżeli znasz szczegóły dotyczące tego, kim było to dziecko i kim byli jego rodzice, to będzie bardzo ciekawe, bo z tego co ustaliłem, to nie wiemy o nim nic. Dodajmy, że tamto dziecko jest inspiracją, to nie jest film dokumentalny o jego życiu (trudno o to przy tak małej wiedzy)
No właśnie o tym piszę, nikt nie zna historii ani pochodzenia tego dziecka więc logiczne jest, że najpewniej jest dzieckiem czarnej pary a nie białej kobiety.
W Polsce mieliśmy dwójkę dzieci Augusta Agboli O'Browna i Zofii Pykównej. Nie widzę przeszkód, aby w podobnym okresie doszło do podobnego związku w Wielkiej Brytanii, a nawet mogło być większe prawdopodobieństwo, bo to był bardziej popularny kierunek imigracji.
Wizja artystyczna się kłania. Gdyby w filmach przyjmować to, co najbardziej prawdopodobne i unikać dramatyzacji scen, byłyby zwyczajnie nudne i nikt by ich nie oglądał. Nawet filmy opowiadające prawdziwe historie i trzymające się mocno faktów mają zastrzeżenie, że pewne sytuacje zostały "udramatyzowane". Z różnych względów. Na przykład po to, aby coś, co się rozwijało przez pięć lat, pokazać w jednej scenie. Choćby po to, żeby ludziom coś z tego zostało.