Taka była moja ostatnia myśl po obejrzeniu tego filmu. Czy to świadczy źle o mnie? A może o filmie?
Odpowiedzi na pytanie pierwsze nie znam, jednak co do drugiego nie mam wątpliwości. 'Blow' jest filmem rewelacyjnym, skłaniającym do przemyśleń. Johnny Depp zagrał wyśmienicie, przeszedł samego siebie. Niewątpliwie smaczku dodaje fakt, że cała historia opiera się na autentycznych faktach.
Co zaś się tyczy kwestii moralnych, nie mnie to sądzić. Facet sam wiedział w co się pakuje, był świadom swoich czynów, przyznał, że jest mordercą. Mimo to chciał w życiu coś osiągnąć. Udało mu się, ma co wspominać... niestety oprócz wspomnień nie ma już niczego.
Czy rzeczywiście był mordercą? A czy lekarz zlecający eutanazję jest mordercą? Czy głowa państwa wydająca decyzję o wysłaniu wojsk w celu dokonania ataku jest mordercą? Czy taki dajmy na to George Bush jest mordercą? On, podobnie jak filmowy George Jung również podejmował swoje czyny pochopnie. Dla Junga liczyły się pieniądze i związane z nimi szczęście, dla Busha zemsta, sława, i kto wie może coś jeszcze... Obaj nadal nie czują się splamieni krwią, nie obchodzą ich ofiary podjętych decyzji. Z drugiej strony, dlaczego niby miałyby ich obchodzić? Czy to oni pociągali za spust, czy zmuszali ludzi do brania narkotyków? Bush chciał tylko śmierci terrorystów, a Jung sam ćpał i nie miał powodów do narzekań. Z resztą za spusty pociągali żołnierze, a narkotyki rozdawali dealerzy, poza tym ludzie sięgali po nie dobrowolnie.
Po co powyższa wypowiedź? Gdyż ten film skłania ludzi do zadawania sobie tego typu pytań. Pytań dotyczących moralności. Na forach tworzą się dyskusje, w których każda ze stron stara się przekonać do swoich racji. A tak naprawdę na te pytania nie ma jednoznacznej odpowiedzi.
Bym zapomniał... 9/10
Co do tej s*ki to też tak sobie pomyślałem, ale nie uważam, żeby to źle o mnie świadczyło, pewnie większość tak pomyślała
"Co do mojej wypowiedzi to nie chodziło mi o córkę, tylko matkę ;)"
Sądzisz, że matka zrobiła jej małe pranie mózgu? Film raczej na to nie wskazuje. Ot, córka za młodu się obraziła, nie pojmując zaistniałych sytuacji, zaś z wiekiem miast spróbować co nieco zrozumieć, uparcie pozostawała przy swoim.
Matka natomiast miała prawo chować urazę. W końcu całe życie otoczona przez luksus, nagle została sama bez większego grosza przy duszy w dodatku z dzieckiem do wykarmienia.
"W końcu całe życie otoczona przez luksus, nagle została sama bez większego grosza przy duszy w dodatku z dzieckiem do wykarmienia."
Według mnie była jak to się teraz mówi... blacharą i tyle.
"A czy lekarz zlecający eutanazję jest mordercą?"
Tak, lekarz taki jest mordercą.
Człowiek, który Twoim dzieciom dałby narkotyki - jest mordercą.
Samobójca - jest mordercą.
Nie wiem, co tu rozstrzygać. Są w świecie tematy sporne, niejednoznaczne moralnie - ale tylko wtedy, gdy sami na to pozwalamy. Pozornie łatwiej żyć, gdy wszystko jest szare. Ale na dłuższą metę - białe jest białe, a czarne - czarne. Nie jestem święty, jak my wszyscy - ale przynajmniej wiem i nie boję się mówić co jest dobre, a co złe - czy z moich zachowań, czy anonimowych osób. Aborcja też jest morderstwem. I to z premedytacją, na niewinnej Istotce.
Kristina Sunshine Jung (córka George'a), odwiedziła ojca w więzieniu, w rok po nakręceniu filmu (2002). Powiedziała mu: "Przepraszam, że nie przyszłam wcześniej".
tak pisze w ciekawostkach
"Przepraszam, że nie przyszłam wcześniej"
Szkoda, że nic więcej nie dodała. Ciekaw jestem, co tak naprawdę skłoniło ją do odwiedzin. Stawiam na presję z zewnątrz...
"Samobójca - jest mordercą."
Twoja wiarygodność właśnie popełniła samobójstwo ;)
"ale przynajmniej wiem i nie boję się mówić co jest dobre, a co złe"
Świat jest nazbyt złożony, żeby można w nim było stosować tak proste schematy. Często z dobra nic dobrego nie wynika, zaś zło okazuje się złem mniejszym/ koniecznym.