Film pokazuje, że każdego z nas mogłoby to spotkać.
Jung był zwykłym dzieciakiem z USA, każdy mógłby się z nim utożsamiać. Zastanawia się jak łatwo zarobić i wpada na pomysł że zacznie sprzedawać ziele. Trudno na to nie wpaść, gdy palenie jest tak popularne. W tym momencie przepadł.

Film jest antynarkotykowy i w żaden sposób nie gloryfikuje przestępców. Nie jest to historia czarno-biała. Źli i dobrzy. Pokazuje za to, że przestępcy też są ludźmi. Nie robi tego po to żebyśmy im współczuli i szukali dla nich wymówek, ale po to abyśmy zobaczyli, że Jungiem mógłby być każdy z nas. A kiedy utożsamiamy się z bohaterem, kiedy widzimy, "czujemy" jak zniszczył sobie życie, jedyne co można czuć do narkotyków i ludzi którzy je rozprowadzają to sprzeciw i odraza.

Niektórzy ludzie naprawdę mijają się z puentą. Jest w tym coś z matki Junga...