PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=4258}

Blow

2001
7,8 227 tys. ocen
7,8 10 1 227332
6,5 31 krytyków
Blow
powrót do forum filmu Blow

Z tego filmu mam dość dziwne wrażenia. Dużą jego część źle mi się oglądało, nie wciągał mnie, tak że ciągle coś rozpraszało moją uwagę. I paradoksalnie zauważyłam w nim wiele treści i ciekawy portret psychologiczny bohatera, który został zagrany po mistrzowsku. Ciekawe ujęcie dealera, pokazanie jego historii tak, jak on ją widział i przeżywał. Na uwagę zasługuje fakt, że był świadomy wyrządzonego przez siebie zła, można zobaczyć, jak własne demony i błędy doprowadziły go do upadku, skrzywdził tysiące ludzi, własną rodzinę i samego siebie, zgubiła go własna ambicja i głupota, to, że dał się ponieść machinie sukcesu, uciekając od biedy i poniżenia, przez luksusy dotarł do momentu, gdzie był ubogi nie tylko w pieniądze, stracił bliskich, wolność, szacunek do siebie, to, co kochał... Sam dostrzega w sobie potwora i handel śmiercionośnymi prochami, który rozpowszechnił o tym świadczy, a jednak potrafił kochać, był inteligentny, co wykorzystał w swej przestępczej działalności, ale mądrość życiową można też zobaczyć z jego refleksji – tylko poniewczasie - które nie znalazły odzwierciedlenia w czynach. Ciekawe są też relacje rodzinne i wpływ dzieciństwa na późniejsze życie. I choć w „Blow” można znaleźć wiele zagadnień interesujących i wartościowych, a szczególnie końcowe ujęcia są niesamowite; widz zostaje wciągnięty do umysłu George’a Yunga, w niesamowity sposób widzi jego uczucia, myśli, jego ból . Jednak i tak całości nie byłam w stanie obejrzeć w skupieniu. Raziło mnie przestawienie niektórych scen, w których było coś nierealnego, nieprzekonującego, i zabarwionego w sposób, który bardziej by mi pasował do komedii, niż dramatu, filmu biograficznego, choć nie było w tym nic zabawnego. Sceny sielankowego życia i niektóre ujęcia jakoś odpychały. Obraz był przygnębiający, a sam motyw rozwoju przemysłu narkotykowego kompletnie mnie nie ciekawi, za to budzi wstręt – może stąd też takie podejście do filmu, który estetycznie był bardzo nierówny – momentami zdjęcia, sposób przedstawienia i pewna psychodela, napięcie i wymowa ujmowały, kiedy indziej wydawały mi się przeciętne, sztampowe. Najbardziej poruszyły mnie momenty, gdzie na ekranie był tylko George, one najbardziej przykuwały moją uwagę, choć Depp wyglądał tu – jak dla mnie – strasznie brzydko, lecz był szalenie wiarygodny, doskonale pokazał charakter, sposób myślenia i emocjonalność swojej postaci, tchnął w nią życie i pokazał, jak z niej upływa, aż został tylko cień człowieka. Trudno uwierzyć, że to tylko gra, gdy patrzy się, jak zapada się w sobie, a podobieństwo do prawdziwego Junga mnie uderzyło – a przecież z wyglądu w ogóle siebie nie przypominają, a jednak nawet bez specjalnej charakteryzacji było je widać było, a także, jak w bohaterze zachodzą zmiany. Choć znam dobrze Johnny;ego Deppa (z jego filmów, rzecz jasna, no i wywiadów) tutaj w ogóle go nie widziałam, nie widziałam żadnej z postaci, które grał – widziałam George’a Junga. Ogólnie ciekawy obraz, dobrze rozwinięte wątki, interesujące ujęcie, film niebanalny, przedstawiona historia i postać promienieje autentyzmem i stawia je w innym świetle, może zaskoczyć i budzić kontrowersje, ale też ułatwić zrozumienie i przestrzec przed niebezpieczeństwem narkotyków, zaślepieniem, ambicją, która nie pozwala się zatrzymać, zostawić działania niedokończonego, dzieło przypomina o wadze rodziny, uczciwości i postępowania w zgodzie z sumieniem. Momentami jest piękne – z całą swoją smutną atmosferą i wyniszczonym człowiekiem, który utracił swój blask i charyzmę, a zarazem niekiedy nudził mnie, nie mogłam się wczuć, nie przekonywały mnie niektóre postacie i ujęcia „grupowe”.

Zauważam wartość filmu, lecz tematyka mi nie przypasowała, czasami mnie nie przekonywał, kiedy indziej aż za bardzo. Gra aktorska niby dobra, ale w niektórych przypadkach wręcz przerysowana... Jedno dzieło nudziło mnie i wstrząsnęło mną, dziwne zjawisko...