Faktem jest, że film jest bardzo dobry. Ciekawa fabuła, niezła, trzymająca w napięciu akcja, dobra gra aktorska (szczególnie aktorów drugoplanowych), ale kilka rzeczy mi się nie podobało.
Jestem człowiekiem, który dawno temu interesował się bardzo życiem i śmiercią Pablo Escobara przez co poznałem również, często dogłębnie, wiele biografii jego przyjaciół czy wspołpracowników, przeczytałem kilka książek opisujących ówczesny świat dilerów i baronów narkotykowych wraz z ich rodzinami jak również uwzględniających świat po tej drugiej stronie barykady, a mianowicie policjantów i ekip antynarkotykowych i doszedłem do wniosku, że Blow, jak dobry by nie był to jednak ukazuje nam świat ocenzurowany i pozbawiony ogremnej wręcz brutalności, która otaczała tych wszystkich ludzi.
Georg Jung był mordercą i to nie tylko dlatego, że sprzedawał śmierć pod postacią narkotyków, ale on zwyczajnie zabijał, nawet partnerów w interesach. Poza tym miał na swoje usługi killerów, których dość często używał, a w filmie widzimy spokojnego romantyka, który jest wyluzowany nawet jak aresztują go federalni i przez cały film nie używa przemocy. Obraz równie cukierkowy co nierealny.
Ludzie tacy jak on żyli w wielkim luksusie, ale również w ciągłym stresie i napięciu, byli zastraszani ( nie tylko przez konkurencję, ale także przez policję), dochodziło też do zamachów na życie ich własne oraz ich bliskich. W filmie jego życie ukazane jest jako pasmo sukcesów na tle biznesu narkotykowego z kilkoma wpadkami z którymi radzi sobie bez większych trudności (pomijając oczywiście tą ostateczną).
Ogólnie rzecz biorąc półświatek przestępczy pokazany jest tutaj jako ludzie kulturalni, spokojni i zadowoleni z życia, które to z kolei pozbawione jest brutalności (wyjątkiem jest scena kiedy Escobar zabija nielojalnego współpracownika).
Reasumując, film bardzo mi się podobał. To dobry dramat z dobrą obsadą, która wywiązuje się ze swoich ról znakomicie. Niestety jako film biograficzny, traktujący o karierze przestępczej Junga jest dla mnie zbyt ocenzurowany i momentami przekłamany, a świat karteli narkotykowych mija się z prawdą o całe lata świetlne.
Zdaję sobie również sprawę z tego, że film rządzi się swoimi prawami i reżyser chciał aby widz identyfikował się z główną postacią więc nie mógł przedstawić potwora w ludzkiej skórze, ale wydaje mi się, że mógł nakręcić obraz bliższy prawdy.
Masz całkowitą rację. Nie czytałem o tym tyle co ty ale od razu można się domyślić, że taki gość nie mógł być "grzecznym chłopcem". A już końcówka filmu i to zdjęcie na końcu to przesada. Co to miało być oddanie hołdu kryminaliście ? Dlatego tylko 7/10.
Jestem ciekaw, skąd masz info, że Jung był mordercą i miał pod sobą usługi killerów...
On był importerem narkotyków. Brał je z kartelu Medellin i przerzucał do USA, gdzie opylał je dilerom. Wcale nie musiał mieć wrogów, bo potyczki jak już to rozgrywały się pomiędzy kartelami, a dilerami...
Życie Escobara, a Junga cholernie różnią się. Escobar był...hm..szaleńcem, który nie zawaha się zabić, który wychował się w trudnym środowisku. Natomiast Jung, miał dom, rodziców, a środowisko w którym się wychował nie polegało na przetrwaniu. Co nie zmienia faktu, że faktycznie przyczynił się do śmierci wielu osób, ale przez narkotyki, które sprowadzał.
Myślę, że słowo 'zastraszani' nie zbyt pasuje. Ten, kto da się zastraszyć konkurencji, odpada..
BTW. Wiadomo, że często jest tak, że filmy często koloryzują daną postać, choć w końcu wiadomo, że to nie jest dokument..
W internecie znalazłem kiedyś, że zabił trzech tajlandzkich dilerów, książka "Sto twarzy Zła" (książka opisuje stu najgroźniejszych przestępców w różnych dziedzinach, między innymi w branży narkotykowej) opisuje jak Jung, wraz ze swoimi ludźmi, trzy dni torturami wymuszał z mężczyzny wiadomości o konkurencji po czym zastrzelił go. W Texasie zaatakowany przez zabójcę w hotelu Harlingen postrzelił go w twarz, mężczyzna zmarł w Regional Medical Center w Galveston.
Pomijając te kilka przykładów trzeba również pamiętać o tym, że Jung oskarżany był również w sądzie o liczne morderstwa z których kilka mu udowodniono o czym w filmie nie ma ani słowa.
Co do killerów to są dowody na to, że miał on powiązania z mordercami na zlecenie nawet w Europie, a z płatnym mordercą, Carlem Towem (znaleziono go w 1986 roku w jego mieszkaniu gdzie popełnił samobójstwo) miał regularny kontakt.
Escobar nie był szaleńcem. Powiedziałbym nawet, że był geniuszem w swoim fachu. Był bezwzględny i zdeterminowany, zepsuty i moralnie zachwiany, ale nie był szalony.
Kiedy mówię, że byli zastraszani nie oznacza to, że dali się zastraszyć, jedno z drugim nie jest jednoznaczne.
Oczywiście, że nie jest to dokument i bardzo dobrze, bo dokumentów na ten temat było już wiele. Zresztą napisałem, że film jako dramat podobał mi się, ale jeśli chodzi o część biograficzną to jest ona nijaka ponieważ nie ukazuje ona pełnego obrazu tylko świat widziany przez przysłonięte oczy.
Ehe, szkoda, ale tej książki nie mogę znaleźć na necie, chyba, że nie została ona przełożona na nasz.
Ale jak by mu udowodniono te kilka morderstwa jak piszesz, to raczej dostał by dożywocie, a przecież ma wyjść bodaj w 2014 roku.
Człowiek, który zabijał, czy też zlecał, każdego kogo uważał za zagrożenie nie jest szaleńcem? Zabicie trzech kandydatów na prezydenta, atak bombowy na samolot, a gdy zaczęto się za nim uganiać, zabijał kolumbijskich policjantów, agentów z amerykańskich sił specjalnych etc. Więc sam nie wiem...
BTW. Escobar był tak na prawdę pionkiem. Prawdziwe skrzypce grała Griselda Blanco. Poczytaj o jej historii, o ile tego jeszcze nie zrobiłeś, i wtedy będziesz wiedział, kto jest prawdziwym geniuszem zbrodni..
"Trudno w to nawet uwierzyć że facet siedzący w narkotykach ma czyste ręce.:)"
Historia Mickey`a Munday`a, który też był przemytnikiem kokainy w latach `80. Przemycił ponad 38 ton, i nie brudził sobie rąk zabijając etc., tylko przemytem za co został skazany..Jak widać można.
Nie wiem skąd możesz dostać tą pozycję, ona po prostu zawsze była w domu moich rodziców i stąd ją miałem.
Co do samego procesu Junga też krąży kilka teorii spiskowych więc na ten temat nie będę się wypowiadał, piszę to co wiem, a wiadomości, które mam pochodzą z różnych źródeł (książki, internet, telewizja).
"Człowiek, który zabijał, czy też zlecał, każdego kogo uważał za zagrożenie nie jest szaleńcem? Zabicie trzech kandydatów na prezydenta, atak bombowy na samolot, a gdy zaczęto się za nim uganiać, zabijał kolumbijskich policjantów, agentów z amerykańskich sił specjalnych etc. Więc sam nie wiem..."
Hitler zgotował piekło ludziom na całym świecie, a był zdrowy psychicznie.
Co do Griseldy Blanco muszę się jeszcze dokształcić, więc możliwe, że masz rację.
"Historia Mickey`a Munday`a, który też był przemytnikiem kokainy w latach `80. Przemycił ponad 38 ton, i nie brudził sobie rąk zabijając etc., tylko przemytem za co został skazany..Jak widać można."
Znowu porównanie do Hitlera wydaje się pierwszorzędne. Przez niego zginęło 62 miliony ludzi, ale on również nie "brudził sobie rąk" nie zabił nikogo własnoręcznie, czy znaczy to, że miał "czyste ręce"?
Sadze że nawet nie zabił by zwierzęcia -Hitler był według niektórych wegetarianinem a i tak jest uznany za jednego z największych zbrodniarzy i w sumie morderców. Co do czystych - brudnych - rąk polecam "Tron we krwi"cudowna scena próby zmycia krwi z rąk .
Ale nigdzie nie napisałem, że Escobar był chory psychicznie.
"Znowu porównanie do Hitlera wydaje się pierwszorzędne. Przez niego zginęło 62 miliony ludzi, ale on również nie "brudził sobie rąk" nie zabił nikogo własnoręcznie, czy znaczy to, że miał "czyste ręce"?"
Moim zdaniem, ktoś kto zabił własnoręcznie, bądź komuś zlecił zabójstwo, ma "brudne ręce". Ale mi nie o to zbytnio chodziło. MorganaBlackcat napisał, 'Trudno w to nawet uwierzyć że facet siedzący w narkotykach ma czyste ręce.:)' Więc podałem przykład Mickey`a Munday`a, który był przemytnikiem narkotyków (tak jak Jung), a nikogo nie zdołał zabić. Więc chyba można mieć do czynienia z narkotykami, i nie zabijać. Tak ja przynajmniej zrozumiałem..
Dla mie już samo rozpowszechnianie narkotyków i temu pochodnym. Oraz ich wytwarzanie sprowadzanie sprzedaż i przemyt już robi z osoby się tym trudniącej pośrednika w dawaniu śmierci. Narkotyki to śmiertelna używka a nie zabawka .
"Życie Escobara, a Junga cholernie różnią się. Escobar był...hm..szaleńcem, który nie zawaha się zabić, który wychował się w trudnym środowisku."
"Człowiek, który zabijał, czy też zlecał, każdego kogo uważał za zagrożenie nie jest szaleńcem?"
Nadal uważasz, że nigdzie tego nie napisałeś? Bo człowiek szalony raczej jest chory, w tym wypadku właśnie psychicznie.
W kwestii brudnych/czystych rąk można się spierać, ale ja uważam, że jeśli przez kogoś giną ludzie, nawet jeśli to nie on bezpośrednio zabija to i tak taka osoba jest dla mnie mordercą.
"Bo człowiek szalony raczej jest chory"
Każdy? Czyli np.jak skoczę na główkę do wody, nie sprawdziwszy wcześniej głębokości, ktoś powie 'szalony!', to oznacza, że mogę być chory? Ktoś kto jest z charakteru szalony, jest chory? Ratuje Cie, że dałeś słowo 'raczej' ;]
Wcześniej sam przypisałeś Hitlera pod "Człowiek, który zabijał, czy też zlecał, każdego kogo uważał za zagrożenie nie jest szaleńcem? [...]" i napisałeś, że wcale nie był chory psychicznie.. Czyli uważasz Hitlera za szaleńca (bo po co tu byś go wymieniał), lecz nie był chory psychicznie, a później, że 'człowiek szalony jest raczej chory'. Więc jak to jest? Nie jestem pewny czy to do końca zrozumiesz.
Właśnie, wszystko zależy jak to człowiek zinterpretuje -'człowiek szalony'.
"Każdy? Czyli np.jak skoczę na główkę do wody, nie sprawdziwszy wcześniej głębokości, ktoś powie 'szalony!', to oznacza, że mogę być chory?"
Otóż, tak. Za trzeźwe myślenie odpowiada w mózgu ciało migdałowate, jeśli jego praca jest zaburzona robi się właśnie takie głupstwa, a problemy z prawidłowym działaniem ciała migdałowatego to choroba ;]
Ale wracając do tematu:
masz rację, że określenia szalony można użyć w stosunku do osoby, która objawia, na przykład, totalny brak wyobraźni, ale rozmawiamy tutaj o zbrodniarzach i bezwzględnych przestępcach więc w takim kontekście słowo "szalony" odzwierciedla człowieka chorego psychicznie. Ja to tak interpretuje, ale po tym co napisałeś rozumiem, że nie o to ci chodziło.
Pisząc o Hitlerze chciałem podać przykład człowieka, który odpowiada za śmierć milionów, ale, który był również zdrowy psychicznie. To miał być dowód na to, że człowiek zdolny jest do strasznych czynów działając z zimną krwią i jasnym umysłem. Dlatego właśnie Escobar nie był dla mnie szaleńcem czy człowiekiem chorym psychicznie.
"Otóż, tak. Za trzeźwe myślenie odpowiada w mózgu ciało migdałowate, jeśli jego praca jest zaburzona robi się właśnie takie głupstwa, a problemy z prawidłowym działaniem ciała migdałowatego to choroba ;]"
Heh, ciekawe, ciekawe ;]
"masz rację, że określenia szalony można użyć w stosunku do osoby, która objawia, na przykład, totalny brak wyobraźni, ale rozmawiamy tutaj o zbrodniarzach i bezwzględnych przestępcach więc w takim kontekście słowo "szalony" odzwierciedla człowieka chorego psychicznie. Ja to tak interpretuje, ale po tym co napisałeś rozumiem, że nie o to ci chodziło."
Jeśli mowa o bezwzględnych przestępcach, szaleńcach, to zapewne mają jakieś tam zaburzenia psychiczne, możliwe. Ale jeśli chodzi o zwykłego człowieka, który jest po prostu z charakteru szalony, czyli np. uprawia jakieś spory ekstremalne, to nie. Kończąc, wg mnie, nie każdy człowiek, który jest tam w pewnym sensie jakoś szalony, musi być chory psychicznie. Może i się mylę, nie znam się tam na psychologii, czy co tam..
Drodzy!
Nie oceniajcie postępowania głównego bohatera jako wyznacznika do oceny filmu...OK, Był "zły", pasuje? To o niczym nie świadczy, jeżeli preferujecie pozytywnych i tylko pozytywnych bohaterów, polecam inny dobór repertuaru (np. Dobranocka). Film wciągający, mocny, frapujący, broniący się scenariusz i ciekawe kreacje autorskie jak dla mnie dają 9/10.
Pozdrawiam
Post kierujesz do wszystkich, ale pisząc "Nie oceniajcie postępowania głównego bohatera jako wyznacznika do oceny filmu..." nie zauważyłeś, że ja (nie będę wypowiadał się w imieniu innych) rozdzieliłem te dwie rzeczy dosyć wyraźnie.