Oczywiście pomijając, tytułowe "Blue Velvet", to jak usłyszałam Roya Orbisona, to już wiedziałam, że ten film jest MÓJ. Po prostu kocham taką muzykę.
Pomijając muzykę, "Blue Velvet" jest naprawdę dobrym, trzymającym w napięciu filmem ze wspaniałą rolą Kyla MacLachana. Przekonał mnie ten facet. Hmm.. wcześniej to ja go widziałam tylko w "Gotowych na wszystko" i w "Miasteczko Twin Peaks. Ogniu krocz ze mną" (niestety serialu nie oglądałam).