Czy jest ktoś kto wytłumaczy mi fenomen tego filmu ? Denny kryminalik z elementami komedii , który dało by się zamknąć w 30 minutach... Chyba że się mylę, jest jakieś drugie dno? Kilka dni temu oglądałem "Lost Highway" -> to dopiero było coś ! Po "Zagubionej.... " myślałem , że ten film będzie również wywoływał ciary poprzez świetne zrealizowanie. Wielki zawód !
Najbardziej przereklamowany Lynch, z początku genialny, a potem to nieogladalny kicz.
Przez resztę filmografii Lyncha można mu to wybaczyć na szczęście
tak zwykle tłumaczą to jego "fani", którzy i tak nic nic kumają z jego filmów.
a Dennis Hopper równie fajnie wypadł w "Teksańskiej masakrze piłą mechaniczną 2" z tego samego roku. :) film ogląda się świetnie, choć jest absurdalnie głupi, ale ludzie nie szukają w nim przesłania, bo Lynch go nie nakręcił, :D
"Fani" czy może fani? ;)
Wiesz, to że ty nie kumasz, to niekoniecznie musi być argument potwierdzający słabość filmu.
A po co szukać przesłania w Blue Velvet? Uważam, że to całkiem proste w odbiorze arcydzieło z fenomenalnie nakręconymi scenami , a styl Lyncha jest niesamowity, oryginalny, łamiący wszelkie schematy stąd dzieło to jest cenione przez ludzi filmu oraz widzów i sporo z nich uważa BV za coś kultowego tak jak Pulp Fiction czy Scarface.
głupi to on nie jest, przesłanie mniej więcej takie samo jak w Twin Peaks- coś, co z pozoru wydaje się normalne, czyste i porządku może być chore, kryć za sobą coś potwornego i być fałszywe.
Samo intro już na to wskazuje
Człowiek słoń to holiłudzki i ckliwy bardzo film, a Diuna to kicz do przesady.
Dopiero w Twin Peaks stopniowo gruntował swój styl, a w Mulholland Drive osiągnął szczyt reżyserski.
No ale Głowa do wycierania akurat jest wyreżyserowana świetnie, tylko tam nie odczuwa się tak tego kiczu przez cholerne napięcie
Lynch już w 1970 zrobił świetną Babcię, która świadczyła o jego nieograniczonej wyobraźni i szalenie oryginalnej wizji surrealistycznej. Blue Velvet to Lynch w najlepszej formie i z pewnością w 100 % wiedział co robi. Twin Peaks zawiera wiele elementów zawartych już wcześniej w Głowie do wycierania i Blue Velvet od treści rozpoczynając, a na formie plastycznej kończąc. Dlatego nie zgodzę się, że Mulholland Drive jest szczytem reżyserskim Davida (stwierdziłbym raczej, że jest to powrót na wyżyny ) bo 15 lat starsze BV w niczym mu nie ustępuje, tyle że przez zawarty kicz czy perwersje seksualne (miłość lesbijska - taak, to przyjemne w odbiorze vs sadystyczny psychopata - oj niee, co ja widzę) może być po prostu mniej lubiane. Nie jest jednak najważniejsze co jest pokazywane, ale jak.
Mi tam tematyka nie robi różnicy akurat, sceny z psycholem uważam za najlepsze w filmie, tylko przez multum kiczu film był dla mnie mdły od pewnego momentu
Obok Mechanicznej Pomarańczy uważam Blue Velvet za najlepszy film ze sporą dawką kiczu. Zgadzam się w pełni ze Zweisteinem, że Lynch chce i umie operować kiczowatością. Jest to jednak zawsze ryzykowne i rzadko stosowane wśród tak wybitnych twórców filmowych, bo można to odebrać po prostu jako nieudane pomysły reżysera. Niemniej jak na mój gust David pomylił się tylko raz, przy Diunie.
Ale kicz Mechanicznej nie śmieszy, tylko autentycznie bawi.
Zresztą tam jest to potrzebny filmowi zabieg
Wiesz, to zależy. Na pewno w Pomarańczy lepiej to wygląda bo dziwne zachowania postaci, kostiumy scenografia itd. niejako od razu pasują do absurdalnego klimatu filmu i wszechobecny kicz idealnie wkomponowuje się w całokształt. Natomiast w Blue Velvet faktycznie mogą niektóre sceny śmieszyć jeśli nie odniesiemy je do pewnego wzorca myślowego. A ten jest taki, że Lynch pokazuje dwa kompletnie różne światy, ten skrajnie zły i ten skrajnie dobry. A żeby to pokazać kicz wydaje się ciekawym środkiem. Po to by pokazać naiwność głównego bohatera albo zupełnie prostą miłość. Co powiesz o tym fragmencie? https://www.youtube.com/watch?v=gBoXNket2pQ Pewnie Cię mdliło, ale takie sceny były wg mnie bardzo potrzebne by oryginalnie nakreślić kontrast wartości w świecie Blue Velvet.
https://www.youtube.com/watch?v=GPIz9pD3Zm8 ?:) Też mi się najbardziej podobała i jest to w ogóle jedna z moich ulubionych scen filmowych. Tak piękne sceny to znak rozpoznawczy Lyncha:
https://www.youtube.com/watch?v=UmyzYBeGrE8 - Eraserhead
https://www.youtube.com/watch?v=rIXPG8NR5iI - Twin Peaks
https://www.youtube.com/watch?v=xrC3Bf-CvHU - Mulholland Drive
Ta :D
Dla mni najlepsze lynchowe sceny to powrót reżysera do domu w M Dr. , intro Autostrady i scena w barze z kinowego Twin Peaks
Może dlatego, że scenariusz jest słaby, a historia lekko mówiąc nie porywa. Lynch to jeden z moich ulubionych twórców filmowych, ale w Diunie mnie zawiódł. Sama w sobie jest Diuna jest niezła, ale nic poza tym. Należy pamiętać, że budżet wyniósł 40 mln dolarów, a tylko niektóre efekty wyglądają dobrze po 30 latach. Zrealizowany w podobnym okresie Blade Runner, którego budżet wynosił około 26 mln dolarów jest wizualnym cackiem i Scott mimo, że w mojej opinii jest o wiele słabszym reżyserem od Davida to w temacie s-f przebił go kilku... kilkunastokrotnie. Na koniec napiszę, że widziałem 2 razy Diunę, powtórka wyjaśniła mi wiele - byłem niezmiernie znużony, a jeśli na filmie Lyncha chce mi się spać to coś tu mocno nie gra. A s-f lubię, pierwszy lepszy kiczowaty film z okresu lat 70/80 potrafi mi dostarczyć fajnych emocji. Przykład: Czarna dziura z1979 czy Flash Gordon z 1980.
Wiem o tym, że Diuna uchodzi za film kultowy. Nie do końca to rozumiem, ale nie wszystko można zrozumieć.
Może to dlatego, że Lynch przyznał, że sam nie lubi sci fi.
Scott zrobił znów moim zdaniem tylko jedno arcydzieło(Łowcę androidów) i jeden film rewelacyjny, prawie równie wybitny(własnie Obcego), a reszta jego filmów to co najwyżej filmy średnie, wiec nie ma startu do Lyncha
Nie będę się rozwodził nad genialną rolą Hoppera czy niesamowitym klimatem, by podkreślić wartość tego filmu, ale uwag o tym, że niby nie ma "drugiego dna" nie rozumiem, bo pod tym względem "Blue Velvet" jest znacznie ciekawszym filmem od "Zagubionej autostrady".
Króciutka, ale treściwa analiza: https://www.youtube.com/watch?v=q1pgsBLas-k
W skrócie: pod wpływem utraty autorytetu (ojciec) Jeffrey wkracza na złą drogę, gubi się w swoim voyeuryzmie, odnajduje swoją "ciemną stronę", którą właśnie jest Frank. Resztę można już sobie dopowiedzieć, a nawet pokusić się o dużo bardziej szczegółową analizę.
Szukam dziewczyny która pomogła mi z resztą i chwleke porozmawialismy przy barze ;) taka malautka drobniutka.... pls odezwij sie :) eh mariusz.loptata@vip.onet.pl Dzoęluje : * :)
To przede wszystkim opowieść o męskim dorastaniu - o walce między id, ego oraz superego. Ojciec nie jest już dla mężczyzny autorytetem (brak sił, fizyczna niemoc po zawale), a w nowy świat seksualności wprowadzają go Dorothy (freudowska matka i odnośnik do kompleksu Edypa, kiedy dziecko odkrywając własną seksualność, zaczyna przyglądać się jednemu z rodziców) oraz Frank (faza oralna wg Freuda, jak i wszystko, co niesie za sobą spektrum męskości - razem z przemocą i gwałtem). Nawet ucho nie jest tutaj rezultatem przypadku.
Lynch jest jednym z tych reżyserów, u których KAŻDY element ma znaczenie podczas przejażdżki w kinie czy przed monitorem. Trzeba tylko pamiętać, że poruszamy się w materii surrealizmu, więc twierdzenie, że "a" to "A" jest błędne totalnie:)