D.Hopper jako Frank daje prawdziwy popis gry aktorskiej.Dla mnie jest największym atutem tego kultowego już filmu Lyncha, oprócz specyficznego klimatu pełnego sprzeczności i kontrastów.Lecz postać Franka wbija się w pamięć najbardziej: niewiele jest takich ról naładowanych aż taką psychotyczną agresją, rzadko pojawia się w kinie taki czarny charakter, z którym nie chcielibyśmy mieć za nic w świecie do czynienia, budzący lęk na myśl o samym jego pojawieniu się na ekranie.Momentami wydawało się że Dennis gra pod wpływem środków psychotropowych:)
Przypomniał mi się Blue Velvet przy okazji Leona z popisowym występem Oldmana w kibelku. Hopper przeraża mnie bardziej niż Oldman - i ciągle się zastanawiam czy Frank brał PCP. Najbardziej przerażający psychol jak dla mnie, daleko w tyle zostawiający obu panów to zwyrol z Nieodwracalne - chociaż trzeba przyznać, że sama scena wnosi odpowiedni ciężar do tej roli...
Jest sporo wspólnych elementów w postaciach Stansfielda i Franka np. sposób w jaki się "faszerowali" środkami mocno pobudzającymi...Natomiast jeżeli chodzi o gwałciciela z "Nieodwracalne" to rozpatruje się go poprzez pryzmat niezwykle brutalnej, ale jednej tylko sceny w filmie, a nie kompleksową osobowość postaci, stąd mój wniosek, iż role Oldmana i Hoppera przewyższają grę Prestii (jako LaTenia).