Kolejny antykościelny film. Bzdurna świętokradcza historia o pajaca, któremu zamarzyło się zostać księdzem i nieźle na to konto narozrabiał. Nie wierzę w to, że taka historia miała miejsce. Nie wierzę w to, że wierni nie poznaliby się na "księdzu", który nie potrafił odprawić mszy. Nie wierzę w to, że młodzież w tak wulgarny sposób rozmawiałaby w obecności księdza. Kolejny nieprawdziwy, wykoślawiający i zakłamujący rzeczywistość film. To nie jest Polska, tak nie wygIąda polska prowincja. I to ma być polski film zgłoszony do rywalizacji o oscara? Do takich produkcji dokłada się PISF, czyli my wszyscy? Zdumiewa mnie niemal stuprocentowa frekwencja na seansie. Ale czego się nie robi, by usprawiedliwić swe odejście od Kościoła. Już Smarzowski z Sekielskim załatwili ministranturę w Polsce, teraz dokłada się Komasa. Wstydzę się, że oglądałem ten film i dałem zarobić reżyserowi, którego ceniłem za "Miasto 44", 15 zł.
Faktycznie, też trudno mi uwierzyć, że wierni nie poznali, że ktoś, kto mówi do nich , jak do ludzi, a nie odklepuje pacierze to nie może być ksiądz. Też trudno uwierzyć, że ksiądz może być po prostu człowiekiem, kierować się troską o innych, a nie tylko własnym interesem i ile zbierze kasy. To, że ludzie odchodzą od kościoła, to nie wina Smarzowskiego lub Sekielskiego, ale samych księży i tej instytucji - pedofilia jest faktem, chciwość jest faktem, Jędraszewski ze swoją mową nienawiści, Jankowski, a teraz Głódź - pewnie nie oglądałeś ostatniego reportażu, jak traktuje innych księży. Ci panowie z postawą chrześcijańską mają tyle wspólnego, co Banaś z uczciwością.