Rozumiem, ze ten ostracyzm w kierunku wdowy i jej zmarlego meza psychola (ktory byc moze celowo wjechal w prawdopodobnie pijana i nacpana mlodziez) podsycany przez ksiedza byl po to aby nie zaszkodzic wojtowi ale ma sie wrazenie jakby ten wojt zarzadzal jedna wsia a nie cala gmina.Niby rozumiem, ze glos jednej wioski wiele znaczy no ale. I niby w jaki sposob mialo by to mu zaszkodzic? Przeciez sam wojt nie mial nic wspolnego z tym typem co ponoc byl sprawca. To juz mogli by go powiazac jakos ze stolarnia, ze byl synem wlasciciela czy cos w tym stylu. Bo wychodzi na to, ze rodziny tych zmarlych dzieci trzymali sie wersji jaka im byla najwygodniejsza, ksiezulek nie protestowal aby nie konfliktowac sie z wiernymi a wojt (chyba z sympatii do ksiedza) rowniez podtrzymuje ta nienawisc do wdowy i jej meza.
wydaje mi się ze wójtowi chodziło o stworzenie iluzji trzymania za mordę. wpływowego i silnorękiego gospodarza, który niewygodne sprawy zamiata pod dywan, żeby sobie w spokoju kręcić interesy. Miał haka na księdza pijaka w postaci rzekomej znajomości biskupa i w białych rękawiczkach podał na tacy kozła ofiarnego, na którym rodziny 6 pozostałych ofiar skupiły swoją nienawiść.