Zabrakło mi w tym filmie wyraźnej puenty. Dla mnie trochę to zbyt płaska opowieść - dres przebrał się za księdza i starał się w tym odnaleźć na swój dresiarski sposób. Podobny pomysł widziałem w Zakonnicy w Przebraniu, tylko tam zamiast dresu był taniec i śpiew.
Jest jeszcze wątek á la Ojciec Mateusz - sprawa wypadku może miała drugie dno, może nie. I przez chwilę nawet liczyłem że wzorem innego przebierańca z Sandomierza tutaj też pojawi się kryminalna intryga, nic z tego.
Aktorsko super - Bartosz Bielenia udźwignął ten film i bez niego wyszedłby straszny gniot.