Z jednej strony rewelacja, Whitney błyszczała, Costner trzymał poziom, ale...
Końcówka niestety mocno zawiodła.
Po pierwsze, miałem cichą nadzieję, że zamachowcem okaże się jednak ktoś inny.
Po drugie 'ON' (żeby nie było spojlera ;) powinien był zginąć. Niestety przeżył i na zakończenie otrzymaliśmy typową amerykańską wesołą kiszkę.
8/10
zgadzam się, że w sumie było by lepiej dla filmu, gdyby ON zginął. zrobiłby się z tego bardzo smutny i dołujący film, ale takie lubię. przynajmniej obyło by się bez hollywoodzkiego happy endu.
dla mnie 9/10
!!!SPOILER!!!
no właśnie, bo przecież nie wiadomo czy po tym pocałunku na lotnisku jednak zostali razem czy nie - ta scena z Frankiem jako ochroniarzem prezydenta nic o tym nie mówi, jedynie że wrócił do ochrony rządu
Tym bardziej, że ona śpiewa I will always- a to przeciez piosenka "o pozegnaniu".
mnie tez się wydaję, że potem nie byli razem... wyglądało to, jak by sie żegnali... niemniej zabiecie głównego bhatera na końcu zrobiło by z filmu starszny wyciskacz .łez :) i nie przeczę, że by taka końcówka mi sie nie spodobała... :) oczywiście ja zwykle na takich filmach nie ronię łez :D
ja uważam,że zakończenie jest właśnie bardzo dobre. Dojrzałe i mądre. Teoretycznie pozostało 'otwarte',jednak ja myślę,że nie byli oni razem. Mówi o tym nawet fragment utworu,który śpiewa Whitney po ich pocałunku
"Jeżeli postanowiłabym zostać
Byłabym tylko przeszkodą na twojej drodze
Więc odejdę, lecz wiem
Że będę myśleć o tobie z każdym moim krokiem
A ja zawszę będę Cię kochać
Zawsze będę Cię kochać"
a potem to,ze wrocil do starej pracy,nie pojechal z nia.
Jak dla mnie jest to bardzo dojrzale i dobre zakonczenie,wysoka klasa :)
I dokładnie tak było :)
Także tutaj nie ma typowego happy endu. Jest rozstanie.
I ten twardy profesjonalny wzrok na koniec...