Na premierze filmu byłem na pierwszym roku studiów - to był 1993 rok - wtedy ten film to był
przebój, teledysk non stop w tv, muzyka w radiu...Straszne jest to przemijanie. Dragi to
jednak straszna sprawa.
Jak się dowiedziałem to normalnie nie wierzyłem. Ale głos powalający ! bez dwóch zdań. I aż żal bierze, że piosenkarka która zdobywa 6 nagród Grammy (muzyczne Oscary) i ponad 400 w całej swojej karierze wokalnej. I takiej osobie żadna stacja muzyczna Viva czy MTV nie poświęciły ani chwili, tylko VH1 puszcza jej piosenki i za to szacun.
Wiem, że to portal filmowy ale musiałem to napisać. Szkoda kolejny rozwalający głos odszedł.
Głos genialny (choć muzycznie bliżej mi do heavy metalu i hard rocka ale prawdziwy talent doceniam w każdym gatunku) - niech się schowają dzisiejsze pop gwiazdki nie mówiąc już o rodzimych dodopodobnych...
Z tym się zgodzę pop "gwiazdy" nie mają co się porównywać. To był talent jakich dziś już nie ma.
Uwielbiam ten film, a piosenkę I will always love you znam na pamięc. A sądziłam, że teraz będzie tylko lepiej:(
pierwsza nieufna mysl jaka mi przyszla - prowokacja. ale skoro Ty zalozyles post i udzielasz sie wiec moze rzeczywiscie nie wiesz.
ale i tak pozostane nieufna i poradze Ci jedynie bys wpisał 'MJ' w google
a multum poprawnych odpowiedzi Ci wyskoczy ;)
Dopiero po wpisaniu imienia Michael przyszedł mi na myśl Jackson - sorki - wczoraj było późno, nie zatrybiłem - myślałem o wstępnie o Amy Whithouse, czy jak jej tam ale nie pasowały mi inicjały - jak już wspomniałem moje klimaty to Metallica, Slayer, Iron Maiden, Judas Priest, ACDC itp, stary Marillion z Fishem, wczesne U2, Dire Straits, Doorsi - Jacksona znam tylko z radia.
swoją drogą, Michael Jackson, Amy Winehouse, teraz Whitney Houston - nie rozpieszczają nas Ci z góry ostatnimi czasy. A może to sygnał, żeby doceniać to, co jest, póki jeszcze istnieje? Houston była niesamowita, I will always love you wyłam już jak byłam mała;).
Ja od wczoraj nie mogę sobie znaleźć miejsca. I aż sama się sobie dziwie, jak można tak bardzo przeżywać śmierć kogoś kot był tak daleko, tak niedostępny, tak w innym świecie. A jednak, zdałam sobie sprawę że połowę swojego życia ją podziwiałam. Miała porażający talent, niesamowitą urodę, wielką klasę i spore poczucie humoru. I chociaż wszystko to zatraciło się gdzieś w latach 2002-2009 w potwornym nałogu, to ostatnio Whitney wyszła na prostą. Wiadomo, że głosu by już nie odzyskała, ale miło było patrzeć jak dobrze wygląda i jak spokojnie żyje, odbudowując relacje z córką i całą rodziną. To chyba najsmutniejsze w całej historii, że Whitney w czasie nałogu była na samym dnie, i cudem uniknęła śmierci, a jednak się podniosła i próbowała naprawić swoje życie. No i nie było jej to dane... Wielka strata i wielki smutek.