Ostatnio odświeżyłem sobie ten film, po jakichś piętnastu latach. Poprzednim razem oglądałem go jako dziecko na kasecie VHS i zrobił niezłe wrażenie. No aż przyjemnie i sentymentalnie było znów obejrzeć "Bodyguarda". Szkoda tylko, że nie z kasety, a w telewizji. No, ale może jeszcze zdobędę ten tytuł do kolekcji ;). Ale do rzeczy - film jest naprawdę solidny i dawniej był niezłym hitem. I wcale mnie to nie dziwi ;). Niezła, przemyślana intryga, świetnie napisane i odegrane postacie czy zgrabne poruszanie się między gatunkami - jest nieco kryminału, thrillera, ale także mamy wyraźnie zaakcentowany wątek romansowy i dramatyczny. Wszystko to jest dobrze zrealizowane, a uroku dodają piosenki Whitney Houston, które przewijają się w tle. Niektórzy tutaj czepiają się, że film był przesłodzony i nakręcony pod widownię, ale to już takie czepianie się nieco na siłę. Tym sposobem, to i "Titanica" można się czepiać, ale jakoś nikt tego nie robi. "Bodyguarda" ogląda się w skupieniu, nawet jeśli zna się finał i twisty fabularne. Niestety dobrze je pamiętałem, ale nie odebrało mi to przyjemności z oglądania. Podoba mi się scena w tym domku nad jeziorem - ładne są tam zdjęcia, no i ogólnie to urokliwe miejsce. Zawsze ten moment najbardziej mi się podobał. Albo ten jak Costner tłucze tego grubego ochroniarza Marron. Co prawda widać, że scena walki wyćwiczona jest i markowana, ale jednak dalej cieszy ;). Ogólnie lubię ten film i oceniam na mocne 7/10. Powtórkę zaliczyłem w TVN, czytał Janusz Szydłowski, takim starszym głosem jak kilkanaście lat temu. Pewnie starsza wersja lektorska.