Boogeyman mógłby być dobrym filmem, gdyby twórcy poświecili swojemu pomysłowi trochę więcej czasu. Niestety oglądając film ma się wrażenie, że oni sami nudzili się, pisząc ten horror. I nudzi się też i widz, bo oprócz jednej lekko podnoszącej napiecie sceny w łazience, Boogeyman zupełnie nie straszy. Główny bohater z tą samą zaspaną miną chodzi z pokoju do pokoju, teleportuje się przez szafę z domu do motelu, potem do innego domu i tak bez końca. Film nie straszy bo akcja posuwa się za wolno - jak sam Tim, który kroczek po kroczku za każdym razem zbliża się w miejsce w którym coś się poruszyło.
Trudno wyczuć klimat, bo ani muzyka, ani histroria, ani wkurzające zdjęcia i ciągłe szybkie najazdy kamery, go nie budują. Twórcy chcą nas przestraszyć nieobecnością potwora - i dobrze - jednak gdy w końcu ten się pojawia, to chyba tylko by rozśmieszyć zaspanego widza. Do całej, nielogicznej i bezsensownej historyjki twórcy - o zgrozo - dorzucili jeszcze małą dziewczynkę i ducha matki. Oczywiscie całość kończy się tak jak przypuszczaliśmy, do tego nic nam nie wyjasniając - bo po co przecież się męczyć nad jako tako sensownym wytłumaczeniem?
3/10
Zakończenie pokazuje, że podczas pisania scenariusza zaświtał komuś pomysł, aby wnieść w ten film jakąś myśl, nowy pomysł mówiący o istocie strachu. problem w tym, że o ile sam pomysł jest bardzo dobry, to w ogóle nie pasuje on do filmu i jakby nie patrzeć nie da się go zastosować do wydarzeń pokazanych wcześniej.