Ciągle tylko albo filmy gore, albo barachło pokroju Zakonnicy.
Tutaj mamy klasyczny horror z potworami, chociaż 3 sprawy irytują:
- ojciec którego wydaje się nie być w domu każdej nocy
- ciemność, która panuje w domach nawet w środku dnia
- chyba King wypstrykał się z pomysłów, bo ten film to nic oryginalnego, prawie wręcz genetyczny horror sprzed lat.
Niemniej ogląda się go przyjemnie i ja, który od dawna nie widziałem filmu, który by mnie straszył, czułem silny niepokój przez pierwszą połowę filmu. Niestety końcówka jest już pozbawiona napięcia grozy.
Moim zdaniem błąd w konstrukcji filmu - czujemy napięcie od pierwszej sekundy, przez co zaczyna brakować paliwa tak w połowie. Do tego szybko wyłożone wszystkie karty. No i obowiązkowy mrok tu spłycony niemal do gry zręcznościowej - stań w świetle żyjesz, stań w cieniu giniesz. Jak na tak emyszany na każdym kroku motyw to dziwne, że bohaterzy (zwłaszcza Sadie) co rusz wchodzi s ciemne pomieszczenia bez świateł, a najpotężniejsze źródła światła jakie ich stać to wątła zapalniczka i latarka w komórce...
Najsłabsza jest końcowa puenta typu "spal wszystko co ci przypomina zmarłą matkę, to poczujesz się lepiej". No tak to nie działa.
Tak nie masz na początku filmu klasycznego podprowadzenia do właściwej akcji. Tylko już w pierwszej minucie wpada facet i dzieje się coś złego. Zabrakło dawkowania napięcia.
Nie wiem co rozumiesz przez "wyprztykanie się Kinga z pomysłów". Film powstał na podstawie opowiadania "Czarny Lud" z 1973 roku, który później został dodany do pierwszego zbioru opowiadań autora "Nocna zmiana" w '78.