Większość horrorów (przynajmniej w mojej skromnej opinii) ma niestety do siebie to – może to takie już ciężkie do uniknięcia "fatum" tego gatunku ;) – że można podzielić je na te, które psują się szybciej i z tego względu kwalifikują się do słabego kina grozy, i na te, które też się w końcu psują, ale później, więc można je ocenić jako całkiem przyzwoite/sprawnie poprowadzone. Z tym horrorem mam problem o tyle, że psuje się on prawie dokładnie w połowie. Pierwsza część tego filmu to naprawdę umiejętne granie na rozedrganych strunach wyobraźni - napięcie jest zbudowane dosyć szybko, ale utrzymuje się długo. Techniki podnoszenia ciśnienia może i opierają się na trochę już zgranych chwytach, ale grunt, że są skuteczne. Druga połowa to już niestety CGI w pełnej krasie, mocne spłycenie fabuły i nadwyrężenie wewnętrznej spójności filmu. Czar pryska i nie wraca, chociaż twórcy próbują to jeszcze trochę podreperować ostatnią sceną.