Wprawdzie ostatnie napisane i wyreżyserowane dzieło Bensona jest sporym absurdem fabularnym, ale jako swobodna rozrywka (odmóżdżacz) sprawdza się na dużym ekranie całkiem przyzwoicie. Niestety nie można powiedzieć tego o nowym filmie Camille Delamarre do którego przyczynił się przy pomocy pióra sam Luc, kopiujący własny film sprzed lat – ‘’13 dzielnica’’.
Kalką tamtej produkcji, ośmieszył się jeszcze bardziej, a przy okazji, utwierdził niejednego kinomana w przekonaniu, że jego droga filmowa już dawno trafiła w ślepą uliczkę, z której coraz ciężej się jest wydostać.
Czyżby ‘’Leon Zawodowiec’’ i ‘’Piąty element’’ były tylko szczęśliwym wypadkiem przy pracy.....
Wszakże fantazja Francuza jak widać jest ogromna, bo i samą ‘’Lucy’’ po upływie 30 minut przestaje się brać na poważnie, ale to co dzieje się w ‘’Brick Mansions – Najlepszy z najlepszych’’ jest obrazkiem zupełnie idiotycznym i ..dziwacznym.
Zastanawia sam fakt stworzenia tego filmu, gdyż niezrozumiałe jest w jakim celu on konkretnie powstał. Dla samej kasy? Dla Walkera by mógł się pokazać w kolejnej szmirze? A może Besson ma sentyment do ‘’dzielnicy’’?
Wiadome jest tylko to, że ‘’Brick Mansions’’ jest kolejną zapchajdziurą w gatunku. I pomyśleć, że pieniądze, które poszły na realizację tego czegoś, mogły być przeznaczone na absolutnie nowatorski pomysł.
Poza wyczynami Belle, a jest na co patrzeć, bo sprawność ten chłopak ma ponadprzeciętną, oraz urodziwą Cataliną Denis (zadziorną), nic nie jest w stanie tu nam zaimponować.
Fabuła? – Dziecinna, beznadziejna i niedorzeczna. Głupoty mnożą się w zastraszającym tempie jak robactwo na padlinie. Bez przeszkód można stworzyć odrębny esej na ich temat. W wielu momentach twórcy zapominają o prawach fizyki, co w takim rodzaju kina, jest niedopuszczalne.
Muzyka? – Nudna, męcząca, nie trafiająca w gust, ale za spasowana z bzdurami które dominują na ekranie perfekcyjnie.
Montaż? – Totalna klapa, wręcz tragedia. Kamery szaleją jakby miały ADHD. Większość scen z akcją w tle, jest tak dynamicznych, iż ma się wrażenie, że operatorzy chcą wyprzedzić pociski, pościgi i ciosy. Wprowadzono tu za dużo ujęć, w jednym urywku jest ich nawet po kilkanaście, co rozprasza i wtłacza nic innego jak tylko sam chaos.
Akcja? – Na tą akurat narzekać nie powinniśmy, ale w parze z nią, idą największe głupoty. Dwójka niezłomnych przedziera się pomiędzy kulami, kiedy trzeba błyskawicznie chwytają w ręce przedmioty skuteczniejsze od samej broni, czy noża. Wspomnianej sprawności fizycznej trudno im odmówić.
Aktorstwo? – Tu też jest słabo, a najgorzej prze na szkło nieodżałowany Paul Walker. Mając przed sobą tak marny scenariusz, pewnie polegliby i ci najlepsi.
Dialogi? – OMG! Przeważnie są proste, schematyczne, słowo idealnie pasujące do tego czego słuchamy – dramatyczne.
Zaskoczenie? – A cóż może zaskoczyć w tak przewidywalnym filmie? Chyba tylko poziom infantylności, bo raczej nie to, że Damien jako kozioł ofiarny, zostaje wystawiony na odstrzał.
Więc za co tu dać wyższą ocenę? Za to, że można się odprężyć przy piwie i popcornie, oczyszczając szare komórki?
Gdy się widzi tak żenujące pierdoły, irytacja wymieszana z szyderstwem przychodzi szybciej niż się można tego spodziewać. A przecież nie mamy do czynienia z komedią, pastiszem, czy parodią, tylko kinem akcji z krwi i kości.
Nie każdy jest w stanie poddać się całkowitej hipnozie sięgając po tak marne wydmuszki i łykać wszystko co mu się wciśnie.
Żal tylko samego Walkera, że wybierał tak słabe materiały, bo prawdę mówiąc, ten film nie jest wyjątkiem. 2/10.