Film rozkręca się z minuty na minutę, ale Renee wygląda cały czas jakby była cofnięta w rozwoju... To co zrobiła z twarzą woła o pomstę do nieba, a jej w zamyśle zabawne miny są po prostu żenujące...
a w której części ona nie była jak "cofnięta w rozwoju" ? Taka była idea że jest egzaltowana jak nastolatka i tak się zachowuje i na tym budowano komizm jej postaci...
W poprzednich częściach aktorka nie była jeszcze po totalnie nieudanych operacjach plastycznych. Teraz jej mimika jest po prostu tragiczna...
Mimika jak mimika, ale przede wszystkim fatalnie gra. Naprawdę aktorsko dawno tak źle nie wypadła. Była karykaturą własnej postaci, którą kiedyś wyśmienicie stworzyła.
Przecież w 3 części jest już po operacjach. To jej sprawa, co robi z własnym ciałem i to tylko twoja opinia, a nie fakt.
I w 3 części też wygląda tragicznie. Jest przyczyna i jest skutek. To, że robi co chce ze swoim ciałem to jej sprawa, ale konsekwencje mogą oceniać wszyscy. Głupota ludzi zawsze ma stanowić przestrogę dla innych czy Ci się to podoba czy nie!
Ludziom się wydaje, że jak ktoś jest osobą publiczna, to można go obrażać, przestrogą dla innych powinno być to, by się z tobą nie zadawali, skoro należy przestrzegać przed głupotą.
Pełna zgoda, jeśli chodzi o klimat postaci Bridget, zbudowany w dwóch poprzednich częściach "Bridget Jones". Ale w tej części trochę nie pasuje to "odklejenie", ta infantylność i naiwność kobiecie po pięćdziesiątcę, z dwojgiem dzieciaków. Trochę to irracjonalne i niewiarygodne. Ale skoro na tym zbudowany miał być, po raz kolejny, komizm postaci - to trochę nie wyszło. Zachowanie Bridget - niejednokrotnie żenujące. Film wyjechał z szufladki komedia romantyczna. Za to osiadł na mieliźnie ni to komedia ni to dramat ni to nie wiadomo co. Zbyt dużo bardzo poważnych strun zagrano. Ale w połączeniu z Bridget, poważna tematyka nie wybrzmiało tak, jak powinna. Takie są moje wrażenia, po seansie. Moja ocena: 4/10!
Z pewnością filmowa Bridged Jones jest mocno usadowiona w książkowej charakterystyce postaci. Książek nie czytałam. Trudno jest mi patrzeć na tę bohaterkę z sympatią. To kompletnie nie moja faworytka. Nie moja bajka.
Ogólnie to rozumiem że aktorstwo Renee mogło Ci się nie podobac bo faktem jest że gra Bridget dość specyficznie ale jeśli chodzi o wygląd to uważam że nie ma się do czego przyczepić. Wygląda po prostu rewelacyjnie, widać zmarszczki, oznaki starzenia, Jej twarz nie jest maską. Faktem jest że swego czasu majstrowała przy powiekach ale według mnie wszystko wróciło do normy. Ona zawsze miała takie lekko "przymrużone" oczy a dużą rolę na pewno odegrała znaczna utrata wagi bo tak szczupła w młodości nigdy nie była.
Ona tyła specjalnie do roli Bridget Jones, pamiętam to jak dziś. I do pierwszej, i do drugiej części. Wyraźnie widać botoks między brwiami, jeśli ktoś miał do czynienia z botoksem, to to od razu rozpozna.
Renee akurat była szpileczką i mocno przytyła do roli Bridget. Jestem na tyle stary, że pamiętam.
I w tej części ma strasznie irytujący głos. Wiadomo - starość dopada każdego. Ale bardziej bolesna jest utarta jej charakterystycznego akcentu
To cofnięcie w rozwoju było od samego początku, czyli pierwszej części. Dziwne miny, chód kaczki, szalony śmiech, nieporadność, niezaradność, roztrzepanie, źle dobrany ubiór i dzikie pomysły to cała Bridget :)
Akurat te jej botoksy pasują do postaci, którą gra. Nie wygląda źle, gra prawie bez makijażu. Ona ma już 53 lata i za sobą przymusowe tycie i chudnięcie do poprzednich wcieleń BJ.
Zgadzam się z tobą całkowicie. Film bardzo przeciętny, nawet nie miałam odczucia że się rozkręca z minuty na minutę tak jak napisałeś. Na pewno nie komedia. Żarty bardzo wymuszone i na bardzo niskim poziomie. A sama Bridget to jakaś masakra. Te głupie minki, wiecznie zmrużone oczka, chód jak u osoby upośledzonej ruchowo i ogólnie wygląd i zachowanie jak u cofniętej w rozwoju sześćdziesięciolatki. Po prostu żenujące i irytujące.