Jak dotąd filmy firmowane nazwiskiem Jima kojarzyły mi się z serią dzieł "arcykretyńskich". Tym razem Carrey zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Film jest obłędny - widziałam go już 2 razy i za każdym dosłownie płakałam ze śmiechu. Ten film można podsumować tylko w jeden sposób: "It's good" ;-)