Ja zaś przeczytałem książkę. Wiadomym jest że ekranizacja musi uszczuplić, sprasować książkę, by zmieściła się w formacie około dwóch godzin. Sztuką jest jednak dobre wyważenie. Trailler, filmki reklamujące były pięknie zmontowane i tego oczekiwałem od filmu. Dostałem spłycenie. Uproszczenie nie musi być przecież spłyceniem. Zgadzam się jednak że rzadko kiedy film przewyższy książkę i w takim razie sie pytam, po co robic ekranizacje, jeżeli książka wystarczająco jest dobra? Po to by ułatwić prace uczniom, by zamiast czytanej lektury mogli ją sobie obejrzeć? Po to by człowiek nie tracił czasu, na ślęczenie nad książką, tylko obejrzał jej około dwu godzinną interpretacje?
Muka była dobra, dobre stare kawałki. Ale nawet chore wizje są jarmarkowym tetrzykiem. Nie dorówna to nigdy Nagiemu Lunchowi na przykład - a miałem nadzieję że bardziej w tą stronę to pójdzie.
BARDZO NIEBEZPIECZNY SPOILER: Dlaczego ofiarą morderstwa byl Azjata, podczas gdy w książce był czarnoskóry syn wysoko postawionego dyplomaty, człowiek który miał romans z żoną głownego bohatera. Dlatego przecież Bruce w przebraniu młotkiem dokończył żywot skatowanego przez chuliganów/gangsterów meżczyznę, kochanka swojej żony.

Pytanie: Po co robić ekranizację?
Odpowiedź: Dla miłośników kina.

też nie rozumiem tego motywu o którym piszesz w spojlerze. bardzo mi się to nie podobało. zdecydowanie można było to jakoś pokazać. i osobiście film się podobał. moim zdaniem McAvoy świetnie zagrał. jednak no faktem jest, że spłycili ten film trochę. mogło być lepiej.

no to zaoszczędziłeś mi czytania książki, spodziewałem się spoilera filmu, który już widziałem, a tu bęc! :)

Mogłabyś napisać gdzie widziałaś film? Nie mogę go nigdzie znaleźć..

Ja widzialam ten film w Anglii, nie mam pojecia gdzie go graja w Polsce. Ja czekam teraz na dvd :)

No trudno. Dzięki za odpowiedź. W końcu się doczekamy :)

po co robić ekranizacje: ponieważ wiele ludzi ma odmienne gusta jeśli chodzi o filmy i książki. Ja na przykład przez powieści Irvine'a Welsha nie jestem w stanie przebrnąć (po części pewnie przez szkocki, ale nie tylko), natomiast filmy w tym klimacie uwielbiam. Nie myślę nawet o ekranizacjach większości moich ulubionych książek, gdyż jako filmy wydaje mi się, że byłyby nudne (choć kto wie, może ktoś kiedyś mnie zaskoczy). Ot i tyle - inne wymagania co do kina, inne co do literatury.
PS. Jest co najmniej kilka, jeśli nie całkiem sporo, ekranizacji lepszych od książek. Nie starajmy się na siłę udawać intelektualistów - niektóre książki są po prostu słabe lub przeciętne.
PPS. Nawet jeśli film jest gorszy niż książka, należy go oceniać oddzielnie. Idąc do kina na film nie trzeba odrabiać pracy domowej - nieważne, że dzieło jest na podstawie książki, ma się obronić samo.