Spodziewałam się ckliwej papki, a dostałam miły, bystry i świeży film - ze znakomitym scenariuszem Damona i Afflecka... Zaskoczyli mnie pozotywnie odtwórcy głównych ról - zwłaszcza Matt - poradził sobie z rolą znakomicie, nie błaznował, nie przesadzał... Jak dla mnie Oscara powinien zgarnąć ;) Cudowny Williams - spokojna, wyważona rola.. Nawet Affleck z bratem, dotąd nie kojarzący mi się z niczym porządnym, zaskoczyli pozytywnie.. I Minnie Driver - ta jedna scena w jej pokoju w akademiku była genialna...
Zadziwiające, że Van Sant, pomimo, że wyświetlany w multipleksach, wciąż jest artystą niezależnym i jak bardzo trafiającym do mojego serca...
zgadzam sie z każdym słowem.....widziałam ten film już wcześniej pare razy i mam wrażenie że ilekroć go oglądam coraz bardziej podziwiam Gasa Van Santa:) najbardziej podobała mi sie rola Robina Williamsa...nie była to rola główna ale jednak na niego najbardziej zwróciłam uwagę...coś jest takiego w każdej jego roli....no i trzeba pochwalić scenariusz Affleca i Damona....może spróbowaliby jeszcze coś napisać?.....
Miałem przyjemność po raz trzeci ten film. Jest bardzo budujący, taki amerykański, ale w dobrym sensie. Bardzo podobała mi się gra aktorska: Robin Williams nie przeszarżował, zagrał z wyczuciem, Matt Dammon również, zaś Minnie Driver zagrała rozbrająco. Siła tego filmu, według mnie, nie tkwi może w samej historii, bo tak właściwie nie ma znaczenia, że głowny bohater jest geniuszem,dużo młodych ludzi przeżywa podobne problemy, ale na wspanialej, poruszającej grze aktorskiej. Był to pierwszy film w jakim zobaczyłem Bena Afflecka i mimo późniejszych wpadek bardzo go szanuję za to co pokazał w "Buntowniku z wyboru",choć nie twierdzę, że jest wybitnym aktorem.
Patrząc na tytuł po obejrzeniu filmu doszedłem do wniosku, że odnosi się do dwóch bohaterów: nie tylko geniusza granego przez Matta Damona, ale również pana psycholga granego przez Williamsa...