Myślę, że ten film tak bardzo przypadł mi do gustu, bowiem Hugh Grant, jeden z moich ulubionych aktorów, znalazł rolę idealną dla siebie. Aktor, który przecież słynie z wielu romansów, kawalerstwa i wiecznego wyluzowania, natrafił na rolę, gdzie właśnie z takiego człowieka przemienia się w osobę, która wreszcie zaczyna rozumieć, co jest w życiu ważne i że bycie 'samotną wyspą' czy rozrywkową 'Ibizą' wcale nie jest aż tak przyjemne jak życie z przyjaciółmi, ukochaną. Szkoda, że w życiu osobistym aktor nie wyciągnął żadnych wniosków i że puenta tego filmu 'nobody is an island' nie przyjęła się u niego. :) Tak czy siak, zarówno Hugh Grant jak i Nicholas Hoult zagrali fantastycznie! Z przyjemnością obejrzałabym ten film, a niestety narazie nie widzę takiej możliwości. ;) No, chyba, że ktoś wie, czy będzie niedługo w TV? :>