Hugh Grant znów się nam pokazał. Rola Willa Freemana ostatecznie dopełniła ten wizerunek. Na tym powinien się skończyć ten próżniaczy i samolubny żywot. Nie mówię, że to zła rola - wręcz przeciwnie. Bardzo mi się podoba konfrontacja chłopca z problemami z mężczyzną, który nigdy nie dorósł i nie ma problemów. Ale Grant musi wreszcie dorosnąć.
Niemniej jednak fabułka zabawna i wzruszająca w odpowiednich proporcjach.