tak można to określić:) Chodzi mi o to, że nikt nie jest samotną wyspą? Czy da się w życiu normalnie funkcjonować w pojedynkę?
Ja się nie zgadzam... tzn przede wszystkim nie ma czegoś takiego jak "normalne" funkcjonowanie, niektórzy ludzie są aspołeczni i nie potrzebują do niczego ludzi i nie są do końca szczęśliwy ani sam ani z kimś. I na pewno są też samotne wyspy które całkiem nie potrzebują do niczego partnerki oczywiście poza seksem.
Jeśli o mnie chodzi - funkcjonuje sam, chociaż nie czuję się samotny. Kiedy miałem "naście" lat, bardziej interesowałem się płcią przeciwną, teraz nie chce mi się nawet wybrać na randkę (a mam czasem propozycje). Po prostu dobrze się czuję w swoim towarzystwie. Nie wiem czy kiedyś nie wyjdzie mi to bokiem ( na starość). Wtedy ewentualnie się przekonam, czy rację mieli twórcy filmu.
"Czy da się w życiu funkcjonować w pojedynkę?"
Coś mi się wydaje, że już mam odpowiedź. Niedawno wskutek czynników losowych, potrzebowałem pomocy i nie dałbym sobie rady bez najbliższej rodziny.
Wychodzi więc chyba na to, że dobrze jest mieć ową rodzinę, a jeśli ktoś nie ma, to trzeba się postarać... heheh
a jeśli ktoś jest typem aspołecznym, egocentrykiem i samotnikiem ? że nawet w rodzinie czuje się samotny...
Ja właśnie kimś takim jestem, może poza egocentryzmem, doskonale znoszę samotność w 4 ścianach, aczkolwiek zdaje sobie sprawę, że dobrze jest budować bliskie relacje międzyludzkie, chociażby dlatego, że nie wiadomo kiedy mogą się przydać...
Poza tym to miłe uczucie, kiedy ja też jestem komuś "potrzebny" ;-)
a ja jestem typowym samotnikiem, Zosią samosią i ogólnie introwertykiem, jak już jestem w interakcjach z innymi to mam przylepiony uśmich i odpowiednią "gębę" często robiąc dobrą minę do złej gry. Wracam do domu i jestem sobą, zapodaję sobie Bjork, piszę kolejny wiersz do notesu, oglądam jakiś ciekawy film.
Sam fakt, że piszesz tutaj, rozmawiasz na forach, świadczy o tym, że przynajmniej czasami potrzebujesz kontaktu z innymi...
Chyba nikt tak do końca nie jest w stanie wytrzymać tylko i wyłącznie we własnym towarzystwie...
Ale oczywiście rozumie postawę, kiedy wybiera się samotność, bo wówczas człowiek po prostu lepiej się czuje - na takim już, powiedziałbym, poziomie "organicznym". Sam zresztą należę do takich ludzi.
robię to z nudów. ;] "pisanie po forach"
nadal podtrzymuję stanowisko iż są ludzie- wyspy, dla których samotność jest najlepszym towarzyszem...
Aż przypomniała mi się książka M.Musierowicz "Opium w rosole"
"Jeżeli by kto kiedykolwiek uważał, że jest sam na świecie – to dałby tym niewątpliwy dowód braku wyobraźni.
Nikt z nas nie jest sam.
Ludzie oddziałują na siebie nawzajem, jakby byli połączeni kręgami tajemniczej energii – a przez każdego z nas przechodzi przynajmniej kilka takich kręgów.
Dzięki temu wszystko, co czynimy, każde nasze uzewnętrznione uczucie, a może i myśli – nawet te, którym nie dajemy wyrazu – zyskują nieskończony rezonans.
Każdy z nas, nawet nieświadomie, wpływa na innych i staje się ogniwem łańcucha myśli, uczuć, reakcji i wydarzeń mogących zogromnieć wręcz do procesów historycznych."