PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=118690}
7,7 9 358
ocen
7,7 10 1 9358
C.R.A.Z.Y.
powrót do forum filmu C.R.A.Z.Y.

Niepodważalnym atutem jest oprawa muzyczna oraz przekonywujące aktorstwo na dobrym poziomie, ale zalety te bledną i tracą na znaczeniu wobec bezbarwności fabuły, powierzchowności w przedstawianiu bohaterów, wtórności scenariusza, braku prezentacji tła społecznego, szerszego spectrum , co chyba przyświecało twórcom jako cel. Razi zwłaszcza w gruncie rzeczy bezcelowość tego obrazu, jako że w życiu głównego bohatera, prezentowanego nam skądinąd przez przeszło dwie godziny, nie uświadczysz absolutnie żadnych przełomów, nic się ostatecznie radykalnie w jego wewnętrznym jestestwie nie zmienia, niby jest zagubiony i rzekomo poszukuje siebie, istoty swej seksualności, miejsca w świecie, ale do niczego to bynajmniej nie prowadzi, gdyż jako dorosły człowiek zdaje się wiedzieć o sobie tyle samo, co w chwili pierwszych świadomych refleksji, a nieprzydatna okazuje się być też w tej materii wyprawa do Jerozolimy, która również nie wzbogaciła naszego outsidera w żadnej dziedzinie. Ja osobiście nie dostrzegam w jego historii żadnego dramatyzmu, a zaledwie czuję znudzenie, a wszakże tego typu film powinien wywoływać jakieś emocje i zmuszać do refleksji, czego przyczyna może być tez niewiarygodność bohatera, o którego osobowości,ambicjach czy zainteresowaniach (poza muzyką) wiemy niewiele.Nieporadnie zostały przedstawione próby konfrontacji ze swą orientacją, jakoby z niesamowitego i niezdającego w tym wypadku egzaminu dystansu, a wszystko zostało okraszone absurdalnymi dywagacjami na temat Boga i jakiś kosmicznych, wręcz śmiesznych darów, co zdaje się być wplątane na siłę oraz bez głębszego sensu. A jeden z podstawowych wniosków płynących z tegoż dzieła,a mianowicie fakt, że ludzie przeszłych czasów kultu samczej, twardej męskości nie rozumieją homoseksualnych odchyleń, a osoby odróżniające się w tej kwestii od większości są skazane na niezrozumienie, samotność i docinki, jest powszechnie znany, wałkowany niezliczoną ilość razy i nie powinien stanowić tematu obrazu pretendującego do miana ambitnego filmu, które to zamierzenia poniosły niestety fiasko. Ale wszystko jest atrakcyjne dla oka, piękne wizualnie, niby smutne i przejmujące, ale nie do końca,choc psychologicznie mierne, a jako wizja borykania się ze swą seksualnością nazbyt banalne i zupełnie w swej naiwności nie do przyjęcia.

ocenił(a) film na 9

odmienność jest darem, zarówno tragedią, jak i błogosławieństwem. film jest przepełniony metaforą, psychologicznie nie jest mierny - myślę, że jest bardziej filmem o rodzinie, o jej hierarchii i wplątanej w to rywalizacji i miłości do siebie nawzajem, do ojca, o archetypicznej miłości matki - to ona niezachwianie wierzy, że biały kosmyk może wyrazić się w uzdrawianiu innych cierpiących. widz właściwie nie wie, czego dotyczy dylemat wokół seksualności bohatera - i nie homoseksualizm, tylko odmienność jako taka i jej postrzeganie przez osobę nią dotkniętą/obdarzoną jest punktem ogniskowym snutej refleksji, też trudność, jaką przeżywają w związku z tym inni (plus od samego początku matka postawiona jest jako niepoważnie traktowany - i przedstawiony - kontrapunkt). jak działa radzenie sobie ze sobą: od odrzucenia prawdy do wyrażenia siebie w buncie i jak działa podejście do takiej osoby: od odrzucenia do próby zbliżenia.

nie tylko widz nie wie nic o rozmaitych preferencjach bohatera - tak samo i on; coś z muzyką i coś z seksualnością, słowem: alternatywność, i tyle wiemy; on też tyle wie. Ludzie wokół przedstawiani są w sposób schematyczny i nieco wynaturzony (wg mnie konwencja filmu zezwalała często na większą przewrotność, przez co film tracił barwę) - mianowicie jak się zachowują i myślą, nie co czują, bo nie zastanawiają się nad tym (tu mamy dostęp tylko do głowy bohatera), co obrazuje ich późniejsze trudności ze zmianą roli czy zrzuceniem maski - np. ta niezgrabność wyznania miłości matce przez jednego z braci.

film miał kilka mocnych momentów, wszelkie "wyzdrowieję, jeśli zdążę" (w ogóle brzmienie tych myśli jest przejmujące), rozpacz po uspokojeniu dziecka na przystanku, bo to przypomniało o ambiwalentnie odczuwanym darze... podróż do Jerozolimy była w moim rozumieniu heroiczną próbą powrotu do matki jako osadzenia w świecie, co oparte ma być na wierze, że bóg nade mną czuwa, czyli moja odmienność jest darem - bohater w pewnym sensie nie znalazł tam nic poza tym, że powrócił i płytą, która nasunęła pełen radości pomysł budowania więzi z ojcem już nie poprzez bunt. Sposobu przedstawienia borykania się bohatera nie nazwałabym bynajmniej nawinym - towarzyszymy mu do wieku dwudziestu kilku lat i do wielkiego przełomu. wcześniej bohater podejmował różne niezręczne i magiczne próby, buntował się, usiłował przystosować. rozumiem, że bez podstawowej akceptacji rodziny trudno jest ruszyć się z miejsca. stąd też ucieczka i powrót z Jerozolimy, jak się okazało - również do ojca. i to jest niezbyt mocny punkt tego filmu - nie budowanie relacji z ojcem na bazie akceptacji siebie, tylko tragedia i odmiana ojca, oczywiście w przedstawionych okolicznościach prawdopodobna.

ocenił(a) film na 10

'bezbarwność fabuły ..... powierzchowność w przedstawieniu bohaterów ..... wtórność scenariusza ..... brak prezentacji tła społecznego , szerszego spectrum ..... bezcelowość tego obrazu ..... absolutnie żadnych przełomów ..... nic się nie zmienia ..... do niczego nie prowadzi ..... żadnego dramatyzmu ..... niewiarygodność bohatera ..... absurdalna dywagacje n.t. Boga ..... bez głębszego sensu ..... niestety fiasko ..... psychologicznie mierne ..... nazbyt banalne ..... nie do przyjęcia."
Myślę , myślę - i nie wiem .... z jakich inspiracji mogły powstać takie refleksje ?

użytkownik usunięty

Zawsze bardzo przykro czyta się tego rodzaju opinie: najwyraźniej nieprzemyślane, nieudolnie sformułowane, nie dowiedzione przekonująco. Z drugiej strony przyjemnie – bo niezwykle rzadko – jest móc w komentarzu pod taką publikacją napisać: drogi Pani/Panie nie zgadzam się w 100%...

użytkownik usunięty

Niezmordowanie kształtuję swą wrażliwość filmową i na ogół ostrożnie oraz oględnie preparuję opinie, zwłaszcza te wysyłane w eter mikrokosmosu, jaki tworzą miłośnicy wiadomej sztuki, i odważę się rzec, iż moja wypowiedz sprzed roku nie stanowi wyjątku od tej reguły, dlatego też cokolwiek zdumiewają mnie zarzuty przedmówcy/przedmówczyni. Wytwory reżyserskiej wyobraźni odbieramy niejednakowo i z natury rzeczy subiektywnie w dopuszczalnych granicach, których chyba zuchwale nie przekroczyłam, jako że nasz krąg kulturowy hołduje przebogatemu indywidualizmowi, nie zaś narzuconym aksjomatom . Na chwilę obecną rozwinąć swej pobieżnej w istocie recenzyjki nie jestem w stanie z uwagi na ogrom wody, jaki przepłynął od chwili kontaktu z obrazem o tytule ,,przebanalnym" ,jak również jedynie mgliste,niejasne migawki pozostawione przezeń w mojej ułomnej przecież ludzkiej pamięci, co stanowi samo w sobie świadectwo jakości artystycznej raczej miernej.
Złożyć mogę winę za wysuwane przeciw mnie niczym działo armatnie oskarżenie o nieudolności, brak przestrzegania prawideł nanizania kolejnych perełek na sznurek komentarza w oparciu o łańcuch przyczynowo-skutkowy na karb mego młodego wieku, nieopierzenia w materii retoryki,dialektyki tudzież logiki , nad czym ronię wewnętrzne łzy, ponieważ dorównać genialnym umysłom minionych epok jest niewysłowienie trudno, lecz oto osoba szkalująca mnie w pogardliwy oraz frywolny sposób zdaje się, posiłkując się pewnym aforyzmem biblijnym, pozostawać ślepą na belkę pokaźnych rozmiarów w jej oku w postaci zupełnego braku kontrargumentów, co dyskredytuje każdego adwokata, także przybywającego z odsieczą filmowi.

Mirage, wspominasz o swym młodym wieku ... Choć nie chcę przybierać protekcjonalnego tonu, muszę przestrzec Cię przed skłonnością do popadania w wielosłowie. Kwiecisty język, którego pozazdrościłby Ci niejeden wykształcony dojrzały amator filmwebu, stanowi w tym przypadku przerost misternej formy nad ubogą treścią. Skoro poświęcasz energię na krytykę, postaraj się dodać jej impetu w postaci kilku oryginalnych argumentów, które zamknęłyby usta potencjalnym adwersarzom ;)
Nie zgadzam się z Twoją opinią o filmie i wydaje mi się, że przemawia przez Ciebie albo rozczarowanie, albo niechęć do tak lekkiej konwencji filmu, albo jednostronny, zawężony odbiór.
Mimo wszystko chętnie przeczytam Twoje kolejne oraz dawne komentarze, gdyż jestem zaintrygowana Twoją odwagą (tak "niepoprawną politycznie") i wyczuwam tu niebanalny gust. Broń swych racji! (ale unikaj pustosłowia)

użytkownik usunięty
SzarlotaK

Akurat zarzut nadmiernej ornamentyki stylistycznej nie zadziwia mnie , gdyż sama miewam okresy, gdy postrzegam swoją manierę wyrażania myśli na klawiaturze komputera tudzież na papierze jako bardziej barokową niż ta Morsztyna, ale nie opuszcza mnie uporczywa nadzieja, że doświadczenie oraz intelektualne nieustanne kształcenie doprowadzą do harmonii greckiej kolumny antycznej tą rozbuchaną, nieznośnie wykwintną formę i wielopłaszczyznową treść.A protekcjonalnego tonu u kogokolwiek nie znoszę na równi z chamstwem i krańcową ignorancją, natomiast potrzeba popadania w tenże nie zachodzi w tym przypadku wobec powyżej zaakcentowanej samoświadomości pewnej indolencji u zaatakowanej.Zwracam się z prośbą o nieudzielanie mi rad niczym ćwierćinteligentnemu gimnazjaliście, który przegląda z bezgraniczną ufnością przeciętnej klasy poradniki, ponieważ w ogólnych zarysach doskonale wiem, na czym polegają prawidła konstruktywnej krytyki. Zaś ,nawiązując do charakteru moich zamiłowań artystycznych, to ja również nie uznałabym ich za banalne, więc chylę czoła przed intuicją i nie ukrywam , że drżącą, najrozkoszniejszą, psychodeliczną przyjemność i zaspokojenie filmowych żądzy znajduję w wyważonej,ale odkrywczej penetracji dusz bytów dziwnych, słodko pokręconych i cierpiących z godnością samostanowienia, odwiecznie niczym Faust poszukujących, lecz i potrafiących odrzucać kąski ohydne bezapelacyjnie.To i tak nie wyjaśni,czemu nie spodobał mi się wdzięczny,drobnomieszczański obrazek, a zatem szkoda trwonienia czasu odmierzanego i płynącego bez cienia litości dla kruchych punkcików , choć i ja, i przecież wszyscy inni, skazani jesteśmy klątwą oraz darem zarazem na odrabianie syzyfowych prac. Chyba mój cel wzięcia odwetu(kaprys) za pomocą operowania obrazowymi , rozwlekłymi zwrotami się powiódł, ale zaufałam instynktownie przedmówcy , w związku z czym otwieram wierzeje dające autorską aprobatę na śledzenie kierunku rozwoju mojego filmowego gustu, czemu się nieczęsto daję przyglądać z uwagi na nieposkromione lenistwo i natłok innych czynności.

O, mamy manifest! Dzięki za autorską aprobatę ze sporą domieszką ironii, jednakże tępawy gimnazjalista to zdecydowany brak umiaru w Twojej reakcji. Natomiast w nieposkromione lenistwo trudno uwierzyć.

użytkownik usunięty
SzarlotaK

Żaden z moich osobistych wynurzeń podyktowanych kontratakami manifest, a to lenistwo nie podlega dyskusjom, bo w tej dziedzinie to ja jestem akurat najdokładniej poinformowana i mogę spoglądać w nizinne czeluście z góry miłościwie panującej niezachwianej pewności i wiedzy autorefleksyjnej.

Widzę, że każda uwaga pod adresem przedmówczyni odbierana jest od razu jako kontratak, lecz w moim mniemaniu "atak" tejże nie zasługiwał na żadną kategoryczną reakcję obronną. Litości, nie każdy jest aż tak przewrażliwiony w swej narcystycznie "miłościwie panującej pewności" etc., aby odczuwać potrzebę traktowania każdej dyskusji jako histerycznego okopywania się na szańcach erudycji,elokwencji i przede wszystkim nieomylności. W przypadku poprzedniczki odpowiednim kontekstem staje się powoli kategoria groteski z całym jej nadmiarem i niezamierzonym komizmem. Pożądana odrobina dystansu i autoironii, o ile ten bogaty zasób leksykalny zawiera takie znaczenia.(Przepraszam, że bez szyku przestawnego i konceptystycznych popisów, ale stawiam na pragmatyzm). I na koniec coś miłego: tak, przyznaję, nie mam zielonego pojęcia o Pani wieku, lenistwie, guście itp. Obiecuję nie wypowiadać się już w kwestii tak dalekiej od meritum a tak, okazuje się, drażliwej jak argumenty, komunikatywność czy czyjeś lenistwo. Proszę nie szukać wrogów tam, gdzie ich nie ma, czyli w "nizinnych czeluściach" (ups, czyżby pleonazm?)

ocenił(a) film na 8

Efektem twego kwiecistego stylu jest taki, że po 2 linijkach dochodzę do wniosku, że mam gdzieś co piszesz.
Formą przykrywasz treść, która pewnie tam jest ale nie chce mi się jej szukać.
Mam wrażenie, że gdy czytasz swoje wpisy to czujesz podniecenie.
Czy nie portafisz zwięźle czegoś napisać tylko wypluwasz papkę ?

ocenił(a) film na 4

Rzeczywiście, też odniosłem wrażenie bezcelowości tego filmu, lub inaczej nie do końca rozumiem co reżyser (i scenarzysta) chciał przekazać, ot taka sympatyczna dorastająca rodzina brnąca przez różne typowe problemy tamtych czasów.

ocenił(a) film na 10
archiwum_filmowe

Po pierwsze : rzeczywiście Mirage_5 i negatywnie, a także SzarlotaK trochę przesadziły... Za dużo słów, a wartość taka jak w 3, 4 wypowiedzianych konstruktywnych zdaniach... no ale cóż. Cenię, że ludziom chce się pisać tak rozwlekle :) Ja też tak lubię... ale na litość boską tylko w wyjątkowych sytuacjach i w "natchnieniu" - Ci użytkownicy chyba je mieli xD
Po drugie : Film C.R.A.Z.Y. jest jak najbardziej wartościowy, przejmujący i skłaniający do refleksji... do zadumy nad własnym życiem, miejscu jakie w nim zajmujemy i tego czy się realizujemy zgodnie z naszą naturą... Mnie powalił na kolana. Ścieżka dźwiękowa zaczarowała uszy i duszę :D

Pozdrawiam.

ocenił(a) film na 4
MF13

Tzn nad czym się konkretnie zastanawiasz po tym filmie? Nad jakim aspektem życia/problemem? Oczywiście coś mogłoby po tym filmie być, jednak są to powszechne problemy, moim zdaniem nadzwyczajne, tak jak np bunt nastoletni i bezcelowe życie z dnia na dzień (w sumie nie widzę niczego w tym złego;) )
Ścieżka zbudowana z samych hitów tamtych lat nie wydaje mi się niczym nadzwyczajnym. Po prostu wpadające w ucho piosenki, które z resztą były zaprojektowane żeby być hitem zaspokająjącym gusta powszechne. Na oko (po Twoim profilu) widzę że lubisz amerykański sposób podania "fabuły", może stąd nasza różnica zdań? Wolisz efekt a nie treść przekazu. Właściwie do dziś nie wiadomo jak to z "sztuką" być powinno czy to chodzi o treść czy o efekt np wizualny czy dźwiękowy. Osobiście preferuję treść.

ocenił(a) film na 10
archiwum_filmowe

jeśli kogoś jakiś temat nie dotyczy, nie będzie potrafił się w niego wczuć i wyciągać z tego tych aspektów, które trzeba. nie wiem, na serio oglądałeś ten film? to chodzi o zmieniające się epoki, stosunek ludzi do odmienności i popadanie w 'modne' wtedy nałogi, które przez moment były fajne, a słabych po latach wykańczały. konserwatyzm starszych (patrz: ojciec) i bunt młodszych, kompletne niezrozumienie i brak jakiejkolwiek tolerancji. tu nawet nie chodzi o sam homoseksualizm Zac'a - tu chodzi dosłownie o wszystkie codzienne problemy tamtych lat, z którymi ludzie nie umieli się zmierzyć, bo nagle runęła bariera udawania i grzeczności, młodzież zaczęła krzyczeć, że też ma swoje poglądy, że chce się bawić. rewolucja wspierana przez muzykę, lot na księżyc i wyjątkowość chwili. sorry, że piszę w takim chaosie, ale a)nie chce mi się tego sprawdzać, bo napisałam zbyt dużo, b) nie potrafię się skupić i przekazać tego, o co mi chodzi, bo troszkę jestem dziś nie w stanie.
tak czy siak, pozdrawiam :D.

ocenił(a) film na 4
stupidkid

Oczywiście jest to wszystko tam o czym piszesz, tylko podane w oczywisty sposób. Tak sobie porównam np jak w Mleku był przedstawiany problem dojrzewania, seksualności....hm....chyba da się głębiej przedstawiać tematy tak myślę, da sie odejść od banału i oczywistości.

ocenił(a) film na 10
archiwum_filmowe

mnie taki 'banał i oczywistość' w pełni zadowala.

ocenił(a) film na 4
stupidkid

I o to właśnie chodzi :)

ocenił(a) film na 10
archiwum_filmowe

tak, bo odróżniam filmy głębokie od płytkich. nie lubię ludzi, którzy uważają się za wielkich znawców i desperacko szukają 'filmów głębokich', a inne hejtują, bo ich poziom inteligencji, wiedzy, rozsądku i w ogóle wizerunek nie pozwalają na oglądanie innych. chill out, każdy ma swoje zdanie, więc nie dyskryminuj mnie z tego powodu. aż taką idiotką nie jestem.

ocenił(a) film na 4
stupidkid

i tu też nerwy puściły ;)
Nie wydaje mi się żebym uwagi kierowaj bezpośrednio do Ciebie, co najwyżej na temat filmu, co jest dozwolone i nie jest dyskryminacją.
Dlaczego nazwałaś się stupidkid?

ocenił(a) film na 10
archiwum_filmowe

tak, bo drażnią mnie ludzie, którzy mają zbyt wysokie mniemanie o sobie i o swojej wyższości nad innymi z powodu obejrzanych/oglądanych/preferowanych filmów, muzyki i tak dalej.

a C.R.A.Z.Y. to naprawdę dobry film. Ty masz zbyt duże parcie na pseudo ambitne obrazy, w rzeczywistości ciut przesadzone. 'sztuka wysoka', to tak naprawdę sztuka nudna i pozerska - wiem, że to całkiem dobre słowa do przyczepienia się; ja oglądam filmy dla rozrywki, dla przemyśleń i przede wszystkim dla własnej satysfakcji. oglądam to, co podoba się mi, a nie to, co zbuduje mój wizerunek czy reputację. w zasadzie to jestem dumna z tego, że mam własne preferencje co do rzeczy, które mi się podobają, a nie wybieram tylko wąską, elitarną grupę produkcji, które szanujący się inteligent musi obejrzeć. to zbyt nudne. ja jestem tylko dzieckiem.

skoro ten film Ci się nie podobał, to już odpuść, człowieku.

ocenił(a) film na 4
stupidkid

...o i teraz odzywa się sumienie :)...a może się mylę że CRAZY to dobry film :)

ocenił(a) film na 4
stupidkid

Co do nienawidzenia filmów to o tym niepowiedziałbym o tego o CRAZY gdyż nie wzbudza we mnie takich uczuć, ewentalnie jakieś uczucia niedzielnej poobiedniej przyjemności w zabijaniu czasu. Może mógłbym to powiedzieć np o "Człowiek pogryzł psa" ten film można znieniawidzić bo jest dobry ale i obrzydliwy okropny i nieprzyjemny i bardzo autentyczny.

ocenił(a) film na 10
archiwum_filmowe

Rówież preferuję treść drogi użytkowniku. Nie chcę być złośliwą szują, ale po Twoim powyższym wpisie widać, że lubisz treść - wizualnie i merytorycznie.

ocenił(a) film na 4
MF13

nerwy puściły ;)

ocenił(a) film na 10
archiwum_filmowe

Odezwała się rozwaga i spokój ;)

ocenił(a) film na 5

Potwierdzam - film faktycznie, mimo ciekawego pomysłu, jest przeciętny. Twórcy trochę pogubili się co i jak przedstawić, przez co problemy głównego bohatera pokazane są bardzo pobieżnie, płytko i "po łebkach". Reżyser zamiast skupić się bardziej na odpowiednim przedstawieniu treści, skupia się za bardzo na formie, chcąc za wszelką cenę pokazać, że jest artystą. Cały problem polega na tym, że reżyser oraz autor zdjęć być może są artystami, ale artystami zupełnie bez polotu (podobny problem jest w najnowszym filmie Vallee, czyli "Cafe de flore"). Całość, po niezłym początku szybko "siada" i staje się nudnawa i monotonna.
Nie polecam - 5/10

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones