Na pierwszy plan wybija się ponury klimat filmu, zbudowany dzięki świetnej scenografii( te slumsy, graffiti na murach, zniszczone i rozpadające się wnętrza) i zdjęciom, wspomagany przez jedną z najlepszych i chyba najsmutniejszą ścieżkę dźwiękową w horrorach. Do tego oczywiście doskonała rola Tony'ego Todda( i tutaj widać, ze facet jest naprawdę świetnym aktorem) oraz ładniutka i niemniej utalentowana Virginia Madsen.
Należy również wziąć pod uwagę, że film nie jest kolejną rzeźnią z psychopatą w roli głównej- ma swoją głębię, symbolikę. Poza tym bardzo podobało mi się ukazanie Candymana jako postać raczej tragiczną, smutną( ale jednak złą) niż jako typowego horrorowego killera( nie umniejszając oczywiście takowym- Freddy' ego, Jasona i innych również bardzo sobie cenię :D). Po "Wysłanniku piekieł" i "Nocnym plemieniu", to najlepsza filmowa adaptacja Barkera. A przynajmniej moja ulubiona po tych wymienionych tytułach. 9/10