przegapiłem w dzieciństwie takie klasyki jak "TCM", "Hellriser", "Piątek 13ego", czy właśnie "Candymana". tak więc oglądając je teraz mogę oceniać je bez żadnych sentymentów. i wszystkie mi się podobają.
"Candyman" jest może naciągany i w sumie przyznam nawet, że paru momentów chyba nie zrozumiałem, bo nie jestem w stanie ich sobie w głowie wyjaśnić. ogólnie działania "Candymana" wydały mi się miejscami dziwne. ale w sumie to czyni ten film oryginalnym. nie jest to raczej slasher, ani ghost story, tylko takie nie-wiadomo-co. i dobrze.
obsada jest przyzwoita, jest klimat, dobra muzyka, dobre zdjęcia, fajne miejsce akcji (nie wiele jest horrorów kręconych w blokach), parę razy nawet sie lekko przestraszyłem (lubię stare dobre chwyty w stylu coś nagle wyskakuje, o ile są sprawnie wykonane) no i nawet mamy troszkę krwawych scen, tzn nie jakiegoś mocnego gore, czy coś, no ale jednak satysfakcjonującą ilość krwi. w sumie to wg mnie "Candyman" jest naprawdę dobrym horrorem. i gdyby nie moda lat 90ych, mógłbym uwierzyć że powstał 10 lat później.
7.5/10