emo nastka zdobywa super moce łi łi bziu bziu i będzie dowalała swoim koleżankom? XD kutwa, jak mnie zamknęli raz w damskim, to owszem, wyobrażałem sobie że laserem z oczu wywalam drzwi i spalam kolegów ale to było w podstawówce :D :D
to, że nastoaltki pójdą na takie gówienko to zrozumiałe. Oby tylko kobiety na to nie szły bo lubię mieć o nich dobre wyobrażenie...
...a może jestem ignorantem i książka ta ma jakieś głębsze przesłanie? Jeśli tak, to chętnie je poznam (mam tylko nadzieję, że to będzie coś głębszego niż "nie wolno dokuczać emo (bo cię zmiotą bziu bziu łi łi magic powerem)
nie zadzieraj ze mną mam super moce bziu bziu hehehe....
....ale swoją drogą trailer faktycznie kiepski i trąci teenage horrorem...niemniej obejrzę film, bo lubię mimo wszystko porównania z pierwowzorami
po przeczytaniu Twojej wypowiedzi mam wrażenie, że to akurat Ty nadawałbyś się świetnie do którejś z tych ról :D Twoje podejście do filmu którego zapewne nie widziałeś jest naprawdę .. ehh brak słów :D
Tak jak Ty nie oglądałem żadnej ekranizacji ani nie przeczytałem książki, ale po wypowiedziach innych na prawdę można znaleźć odpowiedź na twoje pytanie. Wywnioskowałem, że jest to film, który przede wszystkim ma powodować ciarki na plecach i jest to jego nadrzędny cel. Jest oparty na popularnym temacie dziewczyny nierozumianej i wyśmiewanej przez otoczenie oraz jej zemsty ale w wydaniu o wiele mocniejszym i bardziej kontrastowym (psychiczna matka, która spowodowała skrzywienie psychiczne głównej bohaterki) i oryginalność polega tutaj na nietypowym podejściu do tematu. Super moce są tutaj akurat banalne do wytłumaczenia. Ludzi od zawsze przerażała myśl o zjawiskach nadnaturalnych, a że autor sobie upodobał ten motyw (w innych ekranizacjach tego autora też one są) to i bohaterka mści się w tak specyficzny sposób. Głębia filmu polega na tym, że ludziom łatwo się nabijać z osób znacznie odbiegających od normy, nie będąc dotkniętym przez doświadczenia tej właśnie osoby, co może doprowadzić to tragedii (tutaj jest to ujawnienie się super mocy i zemsty). Jako, że raczej nie sądzę by film miał więcej głębi w sobie niż to wydedukowałem nie nazywałbym tej "głębi" głębią, ale to już zależy od odbiorcy. Podsumowując: film mający wywołać ciary, z dobrymi efektami oparty na popularnym temacie w mrocznym i niecodziennym wydaniu. Myślę, że pozostało Ci tylko wyrobić sobie opinię na podstawie tych komentarzy, bo trudno jest nieraz opisać obraz i zdecydować czy chcesz obejrzeć ten film czy nie ;) Nie wiem czemu odpisuję na tak zadane pytanie, ale przekonałeś mnie swoimi postami, że jednak wiesz czego chcesz mimo, że bawisz się przy tym słówkami i znęcasz się przy tym nad ludźmi, którzy uwielbiają ten temat i wkurza ich twoje lekkie podejście, więc każą Ci przeczytać/obejrzeć, bo nie potrafią odpowiedzieć wprost na twoje wątpliwości gdyż jest tam mnóstwo smaczków, które potrafią zobaczyć osoby, które czytały i polubiły twórczość pisarza.
P.S. Nie znalazłem jednak żadnych wzmianek o zdjęciach i reżyserii tego filmu. Jak ma się oprawa wizualna oraz gra aktorska. Mam nadzieję, że ktoś dopowie bo też jestem ciekaw.
łał :O co prawda pisałem, że temat zamknięty ale jakoś nieuczciwe obejść taki kawał tekstu. Podobna analiza jak u mnie ale głębsza. Generalnie widzę, że mamy takie same wnioski.
tutaj powtórzę się wyjątkowo: nie ma nic złego, że film jest prosty. Ale masa oburzonych osób mówi, że film jest głęboki i ma przekaz. Pytałem się więc po prostu jaki i nie pozwoliłem na obejście tematu wobec takich deklaracji.
nie wiem czy to przypadek ale przybyło bogatych odpowiedzi w niedługi czas po mojej deklaracji nie pisania tutaj. I co ja mam robić? xd
Najważniejszą rzeczą, jaką pokazuje film, jest konflikt w psychice głównej bohaterki. Według Freuda, psychika ludzka składa się z trzech elementów: id (popędy dane nam przez naturę), ego (świadomość) i superego (ograniczenia moralne narzucone nam przez społeczeństwo, czy w przypadku Carrie - przez matkę, fanatyczkę religijną). Konflikt pomiędzy id i superego powoduje frustrację i napięcie. Watek nadprzyrodzony w filmie jest po to, żeby pokazać, jak wielkie są emocje, które targają bohaterką, jak wielki jest jej gniew i cierpienie. Przecież w rzeczywistości coś takiego, co zrobiła Carrie na balu, nie mogłoby mieć miejsca. Mogłoby się odbyć co najwyżej w wyobraźni człowieka.
Cóż, starego filmu nie widziałam, ale czytałam książkę. W kwestii zdolności telekinetycznych Carrie chciałam tylko powiedzieć, że uważam, że były one dość mocno wyolbrzymioną metaforą konsekwencji postępowania dręczycieli głównej bohaterki. Poza tym nie dostrzegłam w tym większej głębi, ale lubię historie, w których zagłębia się w psychikę bohaterów. Jeśli jednak zdolności nadprzyrodzone tak bardzo cię irytują, to mogę polecić książkę i ekranizację "Misery" (również pióra S. Kinga) i książkę "Gra Geralda" (też spod pióra S. Kinga).
Wiem, że odsyłam głównie do książek, a jest to forum filmowe, ale po przeczytaniu tej dyskusji i załamaniem poziomem inteligencji ludzi (nie twierdzę, że wszystkich) musiałam coś napisać.
Nic więcej do dodania nie mam.
kiepscy się skończyli, coś mnie podkusiło i obejrzałem na TVNie starą ekranizację Carrie...
...i ja już wiem czemu tak wiele osób ociągało się z odpowiedzią na pytanie "jaki jest przekaz/głębia" filmu. Przesadą nazwać to brodzikiem, ale jednocześnie uprzejme nazwać to płycizną na basenie miejskim.
Film jest przede wszystkim nudny.. ale spoilerowanie tutejszych użytkowników miało pewnie wpływ na to odczucie. Fabuła ciągnie się jak ser na toście. Film jest mówiąc krótko za długi (mówiąc krótko za długi hehe dobre). To co tutaj widziałem przez 2 godziny powinno być 5minutową opowieścią opowiedzianą w innym filmie, jako legenda czy coś...
Film jest nieprzekonujący. Religijny fanatyzm matki jest tak przesadzony i nieautentyczny że aż śmieszny.
Film nie jest straszny. Sceny takie jak bicie świni przez nastolatków by oblać nielubianą typiarę krwią rodziły tylko pytania: "czy ja naprawdę oglądam coś tak głupiego?". Tak samo scena gdy po wylaniu krwii jej gniew nabierał punktu wrzenia. Albo jak ludzie wrzeszczeli bo woda się rozlała :D :D postać laski która sobie z dupy ma super moc i wysadza wszystko to nieautentyczna nuda. Czemu nie było np kierowcy autobusu który ma magiczną wiewiórkę? Byłoby ciekawiej. Podobnie scena gdy matka postanawia zabić córkę. No czegoś tak absurdalnego i bezsensownego dawno nie widziałem...
Film nie jest mądry. Problem dokuczania nastolatce to temat nadający się na szkolne zebranie albo na "temat dla reportera" na tvp1. Podjęcie się takiego tematu w filmie wiele wymaga od reżysera. To duża poprzeczka. Trzeba się naprawdę wysilić aby film nie wyszedł nudny i kiczowaty. Wciśnięcie super mocy to trochę jak samobójstwo. Ale laski nie wybrzydzają bo zdecydowana większość z nich lubi telekinezę. Gdyby zastąpić to laserem z oczu albo mocą włosów z nosa pewnie by już takiego entuzjazmu nie było...
A teraz dotknijmy magiczną różdżką ten film i rzućmy zaklęcie błędu etycznego "argument autorytetu: Stephen King". O. Nie działa...
Film jest tani i głupi. Opis filmu tak naprawdę mówi wszystko. Nastolatka z super mocą jest nie lubiana, wycinają jej numer bziu bziu miota ludźmi i wysadza samochód. Potem dochodzi do pojedynku, matka vs córka bziu bziu dalej dalej sztućce Carrie! Matka przegrała... ale to nie koniec, haha!! Carrie! Walcz z domem!! Nawet własny dom Cię nienawidzi XD XD
a teraz żeby nie smarować na czysto tego filmu: do połowy filmu żal mi było tej Carrie, serio. Żal i szkoda. Ale współczucie jest zdecydowanie zbyt małą emocją by wystawić filmowi porządną notę. Szczególnie w połączeniu tej emocji z innymi, negatywnymi.
Do śmiechu i poznania pewnego ekstremum w kinematografii ten film się nadaje. Nie wiem, może gdyby nie te gadania "o boshe o boshe nie rozumiesz go" odebrałbym go jako lekki film. Ale po wmówieniu mi, że to straszny horror o wyjątkowym zwieńczeniu popularnego problemu psychologicznego, musiałem tyczkę postawić niezbyt nisko. Oceniłem film przez ten pryzmat który mi dano. Był to fałszywy klejnot od ślepców, bo film jest słaby i naiwny
Podsumuję ową wypowiedź w ten sposób - masz swój gust, do którego nie zalicza się żadna z wersji "Carrie", ani rocznik 1976 ani 2013. Dodatkowo nie odpowiada Ci twórczość Stephena Kinga (dla wtajemniczenia - większość jego książek mieści się w przedziale thriller/horror/science fiction. Nawet osławione i uwielbiane przez większość ludzi "Lśnienie" miało elementy nadprzyrodzone. Syn głównego bohatera potrafił "lśnić", czyli posiadał zdolności parapsychiczne. Film jest okrojony z elementów nadprzyrodzonych w postaci chociażby morderczego żywopłotu, a jednak robi wrażenie na widzach do dnia dzisiejszego)
Reasumując - Przez trzy strony postów, my wszyscy zgromadzeni na forum zdążyliśmy zrozumieć, że film i King nie przypadł Ci do gustu. Dla jednych sztuką jest "Bitwa pod Grunwaldem", dla drugich "Czarny kwadrat na białym tle". O gustach się nie dyskutuje, bo każdy ma swój, ale pozwolę sobie odnieść się do Twojej kwestii: "Podobnie scena gdy matka postanawia zabić córkę. No czegoś tak absurdalnego i bezsensownego dawno nie widziałem..." - wydaje mi się, że matka była do tego stopnia ogarnięta fanatyzmem religijnym, że w zdolnościach Carrie upatrywała dzieło szatana i czuła się w obowiązku ją zgładzić. Zresztą widzieliśmy w pierwszej scenie, iż nosiła się z zamiarem zabicia dziecka, bo było dowodem jej słabości w oczach Boga oraz tego, że odczuwała przyjemność podczas seksu z mężem, kiedy doszło do poczęcia Carrie.
Ale z jednej strony muszę przyznać Ci rację - oglądałam zarówno pierwszą ekranizację, jak i czytałam książkę, która jest naprawdę króciutka w porównaniu do innych pióra Kinga. Po pierwsze, film dłuży się niemiłosiernie: to, co zawarte jest w godzinie i czterdziestu minutach (w obu przypadkach ekranizacji), można było zawrzeć spokojnie w ciągu godziny. Kompletnym nieporozumieniem i nietaktem było ulokowanie akcji w czasach współczesnych z super wypasionymi domami bogatych, rozpuszczonych dziewuch oraz nagrywanie upokarzającej bohaterkę scenie przez telefon, a później wrzucenie tego do internetu. W Stanach Zjednoczonych przemoc w szkole jest zastraszającym problemem i była ona poruszana wielokrotnie poprzez ofiary dręczeń, które popełniały samobójstwa z tego powodu, ale w filmie wygląda to tak: ot, grupa dziewczyn uwzięła się na dziwaczkę, szarą myszkę nieświadomą bycia kobietą. Upokarzają ją rzucając w nią tamponami, podpaskami, kiedy dostaje okresu, a na koniec oblewają ją wiadrem świńskiej krwi w ten jakże ważny wieczór i odtwarzają przed nią ponownie filmik z damskiej szatni. Fatalna ekranizacja, poprzez nie trzymanie się książki. W niej są zawarte wszystkie odpowiedzi na pytania, które kłębią się po obejrzeniu filmu, prócz najważniejszego - dlaczego akurat Carrie White posiadała umiejętności telekinezy? Tego nie wiem, nawet po przeczytaniu książki i obejrzeniu dwóch kiepskich ekranizacji.
Kolejną sprawą jest brak logiki. Nie pokazano dostatecznie dobrze, dlaczego Carrie nosiła w sobie tak wielki gniew. Powinni zrezygnować z Chloe Moretz, albo wysilić się na charakteryzację, bo książkowa postać była pryszczatą, nieco przysadzistą i ubraną w workowate ubrania, zapuszczoną dziewczyną, tutaj mamy śliczną Chloe z włosami, jakby strzelił w nie piorun i niemodnymi ubraniami... to w zasadzie tyle, nie mogę uwierzyć, że tylko za coś tak banalnego prześladowali ją rówieśnicy. Odmiana wizualna dochodzi dopiero pod koniec książki, przed balem, kiedy dziewczyna wreszcie bierze się za siebie i robi na bóstwo. Pominięto też ważną kwestię; jej matka była do tego stopnia ogarnięta religią, że więziła ją przez WIELE dni w piwnicy bez jedzenia, światła, czy toalety. Kontrolowała ją na każdym kroku, zabraniała zawierać przyjaźnie i zrobiła z niej dziwoląga, który musiał ciągle pokutować za grzechy.
Na koniec gwóźdź do trumny - zakończenie filmu. Wielka rozpierducha rozgoryczonej nastolatki i kiczowaty efekt lewitacji nad ziemią. Najbardziej rozśmieszyła mnie scena z lecącym w stronę jednej z prześladowczyń, płonącym półksiężycem. Pominięto wielki pożar, jaki Carrie wywołała (zginęło około 450 osób, nie wspominając o zrujnowanych budynkach i domach). I najlepsze - Carrie nie wróciła do domu, aby wyżalić się mamusi, ona wróciła po to, aby ją zabić. Walczyły między sobą dopóki nie zabiła matki, ale po tym nie odczuwała skruchy i żalu, tylko błąkała się po okolicy zraniona nożem, dopóki nie zmarła. Kolejna kiczowata scena - zapadający się dom, a wcześniej Carrie robiąca rentgen swej eks prześladowczyni - Sue. No ludzie, telekineza jest jeszcze zrozumiała, ale rentgen i tekst w stylu: "to dziewczynka"? Nie kupuję tego, nawet po paru drinkach.
Krótko i w temacie: czy warto iść? To zależy. Zależy z jakimi oczekiwaniami kupuje się bilet, zasiadając w kinowym fotelu. Ja miałam nadzieję na stuprocentowe odwzorowanie książki ze wspaniałym klimatem tamtejszych lat, a otrzymałam siekę dla inteligencji i policzek wymierzony Kingowi. Julianne Moore była kwiatkiem na górze tego łajna stworzonego przez komercję dla rozrywki widzów z pogwałceniem książki.
co żem nagadał to uczciwie muszę przyznać, że stara wersja faktycznie jest lepsza od nowej. Jest faktycznie głębsze kiedy Carrie miotają i gniew i dobre serce a bardzo tanie kiedy zamienia się w chodzącą destrukcję i ma wszystkich w dupie. Wtedy to jest po prostu popis zniszczeń ku uciesze zwierzęcych instynktów.
no i ciągle nie przekonuje mnie postać matki. Fanatyzm religijny tego absurdalnego stopnia przyniósłby skutki już znacznie wcześniej. Na przykład z biblią w ręku poszłaby do kościoła w jakiejś niedorzecznej sprawie i po kilku spławieniach wyzwała księży od zamaskowanych demonów i rzuciła się z nożem. Powiadomionoby policję i by skończyła w psychiatryku. Idąc miastem rzucałaby kamieniami w sex shopy i też by skończyła w hotelu dla obłąkanych. Już nie mówiąc o tym że u połowy ludzi pewnie znalazłaby jakikolwiek inny powód by rzucić się z pochodnią za sam wygląd.
Przeczytałam cały ten wątek i stwierdziłam, że jako ludzik, który przeczytał wszystkie książki p. Stephena Kinga mogę się wypowiedzieć. Widząc to, że obejrzałeś film z '76 roku nie będę Cię do niego odsyłała. Napisze jednak swoje pewne spostrzeżenia jeżeli chodzi o książki i filmy (obejrzałam wszystkie możliwe filmu na podstawie jego książek). Najpierw jednak napisze to, że twórczość p. Kinga albo się kocha albo nienawidzi. Jego styl pisania jest (przynajmniej jak dla mnie) całkowicie inny niż większości artystów i myślę, że najpierw trzeba się (tak jakby) nauczyć go czytać. Teraz wypowiem się na temat filmów. Prawda jest niestety taka, że ciężko jest dobrze zekranizować jego książki, gdyż trzeba by było każdy niuansik w nim zaznaczyć i wtedy zamiast mieć 1.5h-2h miałby przynajmniej 4h. Jak dla mnie niewiele jest filmów, które dobrze przekazują to co chciałby autor stąd można mieć wrażenie, że film może nie być arcydziełem. Z tych wszystkich filmów, które obejrzałam polecić bym mogła "Lśnienie" (tak, parę razy się ten tytuł przewijał). Jak dla mnie nie jest on może tak wspaniały jak książka, ale jest bardzo jej bliski. Nie chcę Ci pisać byś przeczytał jakąkolwiek jego książkę czy oglądał jakikolwiek jego film, ale myślę, że nie da się twórczości p. Kinga ocenić po filmach. Pozdrawiam :)