Jestem też absolwentką VIII Liceum przy ul. Słowiczej w Lublinie i z przykrością stwierdzam, że film mnie w ogóle nie zachwycił. Naszej kinematografii brak "pazura". A tak na marginesie, chciałabym zapytać Pana Profesora, czy rzeczywiście można być wykształconą kobietą, pedagogiem i jednocześnie taką pozbawioną ludzkich uczuć suką, jak ta nauczycielka, w której się zakochał. Trudno mi w to uwierzyć.
Ja jestem ogromną fanką tego filmu. Jeśli chodzi o filmową Ewę - nie pochwalam jej zachowania, ale jednocześnie wiem, że zachowała się tak, jak większość kobiet w takiej sytuacji. Kreacje, w których ludzie bez wahania decydują się na związek z osobą chorą, są, niestety, głównie amerykańskimi produkcjami. Ewa była zwykłą kobietą, która nie czuła się na siłach, by żyć z osobą niepełnosprawną. Może ich miłość nie była wystarczająco silna, może Ewa nie nadawała się do takiego związku.
Na marginesie, pan Białek ma żonę i szczęśliwą rodzinę, więc filmowa Ewa może być jedynie fantazją reżysera (taką też mam nadzieję).
Przepraszam, może mało precyzyjnie się wyraziłam. Nie chodziło mi o ocenę wyboru Ewy, ale o sposób, w jaki poinformowała profesora, że nie mogą być parą. Tak nie mówią ZWYKŁE kobiety, tak mówią pozbawione empatii babsztyle. Nie znam pana Białka (wcześniej skończyłam liceum), ale bardzo się cieszę, że jest szczęśliwym ojcem rodziny, i że filmowa Ewa mogła być artystyczną, fikcyjną kreacją.
Muszę Was zmartwić.
Byłam na spotkaniu z reżyserem w Warszawie w kinie Atlantic stąd wiem, że naprawdę zdarzyła sie taka sytuacja w życiu tego nauczyciela.
ps. też jestem fanką tego filmu:)